Royce i Hadrian powracają w kolejnym fragmencie

Bohaterowie zostają wezwani, by pomóc swojej ojczyźnie. Królestwo Melengar potrzebuje ich w nierównej walce z zagrażającym mu imperium. Dwaj złodzieje zostają wysłani z samobójczą misją za linie wroga, gdzie będą starali się pozyskać sojuszników dla swojej sprawy. Tymczasem wychodzi na jaw, że potężny mag Esrahaddon ma ambicje przejęcia władzy w królestwie. Nyphron Rising oraz Emerald Storm to trzeci i czwarty tom cyklu Odkrycia Riyrii. Zamykające serię tomy piąty i szósty ukażą się w 2013 roku.

Opinie o tomie pierwszym:

Przygody dwóch niecnych, acz sympatycznych dżentelmenów, złodziei do wynajęcia, wpadających w kolejne tarapaty, i intrygi sięgające tronów, walki o władzę oraz pradawnej magii, to doskonała, bezpretensjonalna rozrywka.

Jarosław Grzędowicz, autor cyklu „Pan Lodowego Ogrodu”

W tej na wpół łotrzykowskiej powieści jest to, z czego słynie gatunek: pościgi, walka, zdrada, podstępy, zwroty akcji. A dodatkowo: mnóstwo wysokiej jakości humoru.

Jakub Winiarski, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Fantastyka”

Jeśli ktoś ma ochotę na lekturę nowego cyklu fantasy, o wartkiej akcji, ciekawej intrydze, z dowcipnymi dialogami, którego autor nie tylko ceni zwięzłość wypowiedzi, ale i niekonwencjonalnie wykorzystuje znane nie tylko w fantasy schematy i chwyty fabularne, to Królewska krew. Wieża elfów jest książką dla niego.

Beata Kajtanowska, Katedra.pl

Dawno już lektura nie sprawiła mi tyle przyjemności i nie wciągnęła tak, bym wyczekiwała wieczorów, by móc się jej poświęcić, żałowała, że to już koniec i że nieprędko zobaczę kolejny tom.

Beatrycze Nowicka, Esensja.pl

Autor: Michael J. Sullivan

Tytuł: Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm

Tytuł oryginalny: Nyphron Rising. Emerald Storm

Cykl: Odkrycia Riyrii

Tom: 2

Data wydania: 20 września 2012 r.

ISBN: 978-83-7839-293-4

Okładka: miękka ze skrzydełkami

Format: 125 x 195 mm

Liczba stron: 852

Cena: 49,00 zł

2.jpg


Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm

Michael J. Sullivan

Fragment

Rozdział 4

Natura racji

W gospodzie Róża i Cierń było prawie pusto. Wielu jej klientów opuściło Medford w obawie przed rychłym najazdem. Pozostały jedynie osoby na umowie terminatorskiej lub takie, które były zbyt biedne, słabe albo niezłomne, by wyjechać. Royce znalazł wspólnika w Sali Rombowej. Hadrian siedział sam, z nogami wspartymi na pustym krześle. Oprócz jednego pełnego kufla piwa Royce dostrzegł przed nim jeszcze dwa puste. Jeden z nich leżał na boku, a Hadrian wpatrywał się w niego z melancholijnym wyrazem twarzy.

– Czemu nie przyszedłeś do zamku? – spytał Royce.

– Wiedziałem, że dasz sobie radę – odparł wspólnik, wciąż gapiąc się z lekko przechyloną głową na kufel.

– Chyba będziemy musieli przełożyć naszą przerwę na późniejszy termin – powiedział Royce, przysuwając sobie krzesło i siadając. – Alric ma dla nas kolejne zadanie. Chce, żebyśmy nawiązali kontakt z Gauntem i nacjonalistami. Nadal dopracowują szczegóły. Księżniczka przyśle tu posłańca.

– Jej Wysokość wróciła?

– Dziś rano.

Royce wyjął spod kamizelki sakiewkę i położył ją przed Hadrianem.

– Twoja dola. Zamówiłeś już obiad?

– Nie jadę – oświadczył Hadrian, kulając kciukiem przewrócony kufel.

– Nie jedziesz?

– Nie mogę tego dłużej robić.

Royce przewrócił oczami.

– Nie zaczynaj znowu. Jeżeli nie zauważyłeś, to wyjaśniam ci, że toczy się wojna. To najlepszy czas dla takich jak my. Wszyscy potrzebują informacji. Wiesz, ile pieniędzy…

– Dość, Royce. Toczy się wojna, a ja co robię? Zamiast walczyć, ciągnę z niej zyski. – Hadrian wziął łyk piwa i odstawił kufel na stolik tak gwałtownie, że zabrzęczały pozostałe naczynia. – Mam już dość zarabiania niegodziwymi uczynkami. To nie leży w mojej naturze.

Royce się rozejrzał. Trzej mężczyźni zerknęli na nich przelotnie, po czym wrócili do posiłku.

– Nie wszystko robiliśmy dla pieniędzy – zauważył. – Przypomnij sobie zlecenie Thrace.

Hadrian uśmiechnął się gorzko.

– I jak to się skończyło? Wynajęła nas, żebyśmy uratowali jej ojca. Widziałeś go ostatnio?

– Mieliśmy zdobyć miecz do uśmiercenia potwora. Dostała go. Bestia została zabita. Wykonaliśmy zadanie.

– Jej ojciec nie żyje.

– A Thrace, która była biedną wieśniaczką, została imperatorką. Gdyby tylko wszystkie nasze zlecenia kończyły się równie pomyślnie dla naszych klientów...

– Tak uważasz, Royce? Naprawdę myślisz, że Thrace jest szczęśliwa? Ja sądzę, że wolałaby ojca od imperialnego tronu, ale to tylko moje zdanie.

Hadrian wziął kolejny łyk i wytarł usta rękawem.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Royce obserwował przyjaciela patrzącego niewidzącym wzrokiem w dal.

– A więc chciałbyś walczyć w tej wojnie?

– To by było lepsze od trzymania się z boku jak pijawka, która wysysa krew z rannego.

– No to powiedz mi, dla kogo będziesz walczył.

– Alric to dobry król.

– Alric? To chłopiec, który wciąż walczy z duchem swojego ojca. Po klęsce nad Galewyrem jego szlachcice liczą się z Pickeringiem, a nie z nim. Hrabia zażegnuje awantury wynikające z błędów Alrica, na przykład rozruchy w Medfordzie. Ile jeszcze potrwa, nim stwierdzi, że ma już dość nieudolności Alrica, i zdecyduje, że Mauvin bardziej się nadaje na tron?

– Pickering nie zwróciłby się nigdy przeciw Alricowi – powiedział Hadrian.

– Wielokrotnie widziałeś podobne sytuacje.

Hadrian milczał.

– Do diabła, zapomnijmy o Pickeringu i Alricu. Melengar już jest w stanie wojny z imperium. Zapomniałeś, kto jest imperatorką? Gdybyś walczył po stronie Alrica i król by zwyciężył, jak byś się czuł w dniu, w którym by wieszano biedną Thrace na placu Królewskim w Aqueście? To by zaspokoiło twoją potrzebę walki o szlachetną sprawę?

Hadrian przybrał srogą minę i zacisnął mocno szczęki.

– Nie ma szlachetnych spraw. Nie ma dobra ani zła. Złymi nazywamy jedynie tych, którzy występują przeciwko nam.

Royce wyjął sztylet i wbił go w stół.

– Spójrz na ostrze. Jest jasne czy ciemne?

Hadrian zwęził podejrzliwie oczy. Klinga Alverstone’a błyszczała oślepiająco w świetle świec.

– Jasne.

Royce skinął głową.

– A teraz spójrz na nie z mojej perspektywy.

Hadrian przesunął głowę. W cieniu klinga była czarna jak sadza z komina.

– To ten sam sztylet – wyjaśnił Royce – ale z twojego miejsca wygląda na jasny, natomiast z mojego na czarny. Kto zatem ma rację?

– Żaden z nas – odparł Hadrian.

– Nie – zaprzeczył Royce. – Ludzie zawsze popełniają ten błąd, ponieważ nie potrafią pojąć prawdy.

– To znaczy?

– Obaj mamy rację. Jedna prawda nie wyklucza drugiej. Prawda nie leży w przedmiocie, lecz w sposobie jego postrzegania.

Hadrian jeszcze raz spojrzał na sztylet, a następnie na Royce’a.

– Czasami jesteś genialny, Royce, a innym razem nie mam zielonego pojęcia, o czym bredzisz.

Na twarzy Royce’a pojawił się wyraz frustracji, gdy wyjął sztylet ze stołu i usiadł.

– W ciągu naszej dwunastoletniej znajomości nie prosiłem cię ani razu o nic, czego bym sam nie zrobił lub nie zrobiłem z tobą. Nigdy cię nie okłamałem ani nie zawiodłem. Nigdy nie opuściłem ani nie zdradziłem. Wymień choćby jednego szlachcica, o którym wedle swoich najostrożniejszych przewidywań mógłbyś powiedzieć to samo za dwanaście lat.

– Można jeszcze jedną kolejkę?! – zawołał Hadrian.

Royce westchnął.

– A więc będziesz tu siedział i pił?

– To mój obecny plan. Układam go na bieżąco.

Royce popatrzył na przyjaciela przez dłuższą chwilę, po czym w końcu wstał.

– Idę do Gwen.

– Słuchaj. – Hadrian go zatrzymał. – Przykro mi. Nie umiem tego wyjaśnić. Nie potrafię wyrazić swoich uczuć za pomocą przenośni ze sztyletami. Wiem tylko, że nie mogę już dłużej robić tego, co dotychczas. Próbowałem znaleźć w tym sens. Usiłowałem udawać, że osiągnęliśmy większe dobro, ale w końcu muszę być wobec siebie szczery. Nie jestem złodziejem i nie jestem szpiegiem. Wiem to. Chciałbym tylko wiedzieć, kim jestem. To prawdopodobnie nie ma dla ciebie sensu, prawda?

– Zrób chociaż coś dla mnie. – Royce celowo zignorował pytanie, dostrzegając srebrny łańcuszek na szyi Hadriana. – Skoro i tak tu zostaniesz, patrz, czy nie zjawi się posłaniec z zamku, kiedy będę u Gwen. Wrócę mniej więcej za godzinę.

Hadrian skinął głową.

– Pozdrów ode mnie Gwen.

– Pewnie – odparł Royce, ruszając do drzwi. Znów miał nieprzyjemne wrażenie, jakby przygniatał go wielki ciężar. Przystanął i spojrzał przez ramię. Jeśli mu powiem, to nic nie da, tylko pogorszy sprawę, pomyślał.


Komentarze
Polityka Prywatności