Za dużo już takich książek czytałam, żebym mogła się zachwycić jeszcze tą. Owszem, jest lekko, jest rozrywkowo. Ale też strasznie schematycznie. Bo czy można mieć przyjemność z książki jeśli można ją przewidzieć od początku do końca?
A można, bez problemów. Amy nie wychodzi za mąż. Nie chce jednak rezygnować z zarezerwowanej wcześniej podróży poślubnej. Tak właśnie kończy w Rzymie, gorącym, sierpniowym Rzymie, próbując pozbierać swoje życie. Pomoże jej w tym pewien słynny aktor, który przyjechał właśnie na swoją premierę.
A my będziemy wraz z nimi zwiedzać Rzym, zastanawiając się czy między dwójką do czegoś dojdzie. To chyba najważniejsze pytanie całej powieści, leciutkiej, rozrywkowej, do bólu przewidywalnej. Trudno się tym przejąć, trudno zaangażować. Można czytać dla przyjemności, owszem obecnej, ale jednak nie za dużej. Jeśli nudzi się wam w podróży, ta książka umili czas. Jeśli jednak macie coś innego do roboty, może lepiej skorzystać z innej rozrywki.
O.K.