Koniec dziewiętnastego wieku i siedemnastoletnie debiutantki. Nasza bohaterka Klara wolałaby pójść do college’u, ale nieczuły ojciec i okrutna ciotka wysyłają ją na bale, kupują suknie, uczą towarzyskiej konwersacji, używania sztućców i sztuki łapania męża.
Debiutantki, czyli Klara i jej przyjaciółka i jednocześnie największa konkurentka Lizzie nastawione są na sukces. Sukcesem jest zdobycie męża w ciągu jednego sezonu, zaraz po towarzyskim debiucie. I to nie byle jakiego męża – to musi być konkretnie jeden młody i bardzo, bardzo zamożny człowiek, Franklin de Vries. Bo to dobra partia, dobra rodzina i duże pieniądze. Debiutantki rozpoczynają więc wyścig zbrojeń.
Lizzie jest do niego stworzona, Klara ma inne cele. Wolałaby raczej uczyć się matematyki, pojechać do Włoch, a może nawet spotkać prawdziwą miłość. Interesuje się też – tak troszeczkę - niesprawiedliwością społeczną, życiem imigrantów i nieuczciwymi lekarzami. Rodzina wie jednak lepiej i zna sposoby na wymuszenie na niej posłuszeństwa. W gruncie rzeczy obie debiutantki wolałyby mieć już trudny etap debiutowania za sobą, a może nawet i małżeństwo; są to debiutantki, które tak naprawdę marzą o tym, żeby zostać wdowami.
Po drodze dowiemy się, do czego służą różne sztućce i widelczyki, ile fiszbinów ma porządny gorset i ile cali w talii powinna mieć debiutantka. Poznamy także sekrety rodziny Klary; wiele z nich jest nieprzyjemnych i stawia jej krewnych w naprawdę złym świetle.
College po drodze straci na znaczeniu, a na szczycie listy priorytetów Klary pojawi się pewien przystojny i uroczy młody człowiek, doskonały potencjalny towarzysz na wyprawę do Włoch.
Książka jest bardzo ciekawa jako źródło wiedzy na temat życia zamożnych czy stosunkowo zamożnych nowojorskich rodzin pod koniec XIX wieku. Akcja czyni postępy, pojawiają się kolejni adoratorzy, suknie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Przemyślenia są w sam raz na poziomie siedemnastolatki – tu się zamyślmy nad życiem biednych ludzi ze slumsów, a tu skupmy na tym, kto o nas pisze te nieprzyjemne rzeczy w rubryce towarzyskiej.
Piękną debiutantkę czyta się łatwo i szybko, może nawet zbyt łatwo i szybko, ale mimo wszystko z przyjemnością, życząc Klarze wiele dobrego, przede wszystkim tego, żeby pozbyła się już gorsetu.
Magdalena Rachwald