Ten film dostał całkiem pokaźną reklamę, głównie za sprawą znanych aktorów i scenariusza znanego piosenkarza Nicka Cave’a. To bardzo amerykański film w każdym sensie tego słowa. Już takie były. Czy więc wystarczą wam dobrzy aktorzy i w miarę mocna historia? Mi nie do końca.
Ta tyczy się prohibicji. To adaptacja bardzo znanej, wielokrotnie nagradzanej powieści Matta Bonduranta, który podobno opowiada prawdziwą historię swojego dziadka Jacka. W czasach kiedy zakazano w Stanach Zjednoczonych sprzedaży i dystrybucji alkoholu, handel procentami nie zniknął, jedynie zszedł do podziemia. Bracia Bondurant pędzą alkohol na własnym gospodarstwie. Kiedy na ich ziemiach pojawia się nowy przedstawiciel prawa Charlie Rakes, żądając opłaty za dystrybucję alkoholu, to właśnie bracia Bondurant jako jedyni się sprzeciwiają. Rakes nie zamierza odpuścić, stosując przede wszystkie dostępne mu środki: przemoc, skorumpowaną policję. I dużo broni.
I chociażby dlatego nie wpuściłabym na ten film nikogo poniżej 15 roku życia a najlepiej i 20. To film bardzo brutalny i realistyczny. Podrzynanie gardła, uduszenie, pobicia pokazywane są tutaj z niemalże dokumentalną precyzją. W takim filmie nie obejdzie się bez przemocy, ale ta jest naprawdę wyjątkowym wyzwaniem do oglądania. Ten realizm przenosi się też na aktorów, którzy są bez wyjątku fantastyczni. Chociaż to film męski i pierwsze skrzypce mężczyznom po prostu się należą (genialny Tom Hardy, Jason Clark, Dane DeHaan, fenomenalny Guy Pearce), kobiety też zostawiają na nim swój mocny ślad. Wielkie brawa dla Jessici Chastain i jak zawsze fantastycznej Mii Wasikowskiej. Kolejne składam na ręce scenografów, charakteryzatorów, którzy wyczarowali magiczną krainę Ameryki początku XX wieku. Najsłabiej w całym filmie wypada niestety sama opowieść. Korupcja w czasach prohibicji przerabiana była już tyle razy, że naprawdę trudno jest tutaj patrzeć na to, jak na coś oryginalnego. Nie ma w tej historii nic, co można by nazwać nadzwyczajnym, wyjątkowym. Jest porządnie, ale porządnie to za mało, żeby nazwać całość wydarzeniem.
Marta Czabała