Ojej. Mimo najszczerszych chęci, trudno mi było tę książkę polubić. Bo chociaż to jednak kryminał, to trudny, troszkę irytujący i naprawdę mało sensowny. Można go przeczytać, ale nie bez zdenerwowania.
I to takiego w złym sensie tego słowa, głównie zresztą za sprawą głównego bohatera, którego po prosu nie da się lubić. Komisarz Nawrocki zostaje poproszony o nieoficjalne śledztwo w sprawie pewnego wypadku na Mazurach. Podczas szkwału, za burtę wypadł człowiek. To niby wypadek. A może jednak nie, jak zdaje się sugerować donos, który przychodzi wkrótce do prokuratury. Nawrocki angażuje się w śledztwo, które prowadzi go poza granice Polski do sprawy znacznie bardziej poważnej niż pozornie mogło się wydawać.
Mój podstawowy zarzut to postać głównego bohatera. Nie czytałam poprzednich części z jego przygodami ale mimo najszczerszych chęci po prostu nie da się go polubić. Jest za bardzo przemądrzały, nadmiernie przekonany o swoich niewątpliwych racjach (to pouczanie holenderskich policjantów!). Zna się na wszystkim, nie tylko na technikach śledczych, ale też na przykład winach czy sztuce. W przerwach w śledztwie biega o muzeach. Wszystko mu wychodzi (polecam obserwację śmietnika), wszystko się cudownie udaje a śledztwo jak burza toczy się do przodu. Na dodatek akcja przeskakuje co rusz z jednego miejsca do drugiego, nie dając się poważnie skupić na jednym wątku. Trudno jest mi pozbyć się wrażenia, że autor chce się popisać swoją doskonałą znajomością Warszawy, jej topografii i historii, bo barwne opisy co rusz spotykamy w całej książce. Nie brakuje rozległych, trudnych do zniesienia metaforycznych zdań („Samochód jeszcze długo śmierdział, cuchnął niczym śmieciarka, ale Nawrocki miał to gdzieś, bo fizjologiczna dysfunkcja Małgorzaty okazała się jednocześnie cudowną wiadomością”), nie brakuje nadmiernie barwnych opisów („Warszawa dławiła się pomału, stawała się miastem z nieustanną komunikacyjną czkawką”.). Na dodatek (dla mnie najważniejsza wada) brakuje jednoznacznego kryminalnego zakończenia. Jest trudno to czytać, nie da rady się przejąć. Średnio z naciskiem na nie.
J.C.