Nie bez powodu premiera tej książki zaplanowana została na sezon przedświąteczny. To magiczna opowieść o przeznaczeniu, o losie który jednak można wziąć w swoje ręce i decyzjach, w podejmowaniu których trzeba zaufać swojemu sercu. Na sezon świąteczny książka idealna. Przeczytałam, nie odkładając książki aż do ostatniej strony.
W sercu Nowego Jorku, przed samą Wigilią, Ethan kupuje pierścionek zaręczynowy dla ukochanej Vanessy. Oczywiście u Tiffany’ego. W tym samym czasie na prezent dla swojej dziewczyny decyduje się Gary, wybierając dla ukochanej bransoletkę z amuletami. W wyniku głupiego i przypadkowego wypadku, zakupy zamieniają się miejscami. Ethan jest zszokowany, kiedy Vanessa rozpakowuje swój prezent i robi wszystko, żeby odzyskać pierścionek. Nie mniej zszokowany jest Gary, który jednak korzysta z okazji i oświadcza się swojej Rachel. Takie decyzje nie pozostają jednak bez konsekwencji. Wkrótce Ethan zacznie szukać swojej własności. Czy Garemu uda się wyjść z konfliktu z twarzą?
Melissa Hill już dawno pokazała nam, że umie pisać doskonałe, wciągające powieści dla mas. Tutaj jest dokładnie tak samo; już po kilku stronach trudno jest się od całości oderwać. Nie będę wnikać w realizm tej opowieści, czy prawdopodobieństwo jej zdarzenia. Zupełnie o to nie chodzi. To ma być opowieść magiczna, opowieść o przeznaczeniu, o tym, że gdzieś na świecie jest druga połowa, do której doprowadzi nas los. Ach, kto nie lubi o takich rzeczach czytać. Melissa Hill mistrzowsko przeplata wątki swoich bohaterów, korzystając z niejednoznacznych, barwnych postaci, które można lubić lub nie, ale na pewno ma się do nich jakiś emocjonalny stosunek. Pisze prostym, wciągającym językiem. To prawdziwie świąteczna historia, pełna nadziei, spełnienia i tej typowej świątecznej magii. Przeczytałam, wzruszyłam się jak cholera, a przysłowiowy stary ze mnie koń. Ale książka tak mnie urzekła, że przyznaję się oficjalnie. Piękna!
Marta Czabała