Chociaż zupełnie nie wierzę, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, całą historię śledziłam tak mocno, jakby działa się w moim własnym domu. To doskonale napisana książka, przywiązująca emocjonalnie mocno aż do ostatniej strony.
Być może dlatego, że poznajemy tutaj spojrzenie wszystkich stron konfliktu. A konflikt jest spory. W wypadku samochodowym ginie 5letnia córeczka Diane i Jima. Sprawcą wypadku jest nastoletnia Roberta, dla której to wydarzenie rozpoczyna równie pochyłą i drogę do 10letniej odsiadki w więzieniu. Małżeństwo Diane i Jima nie wytrzymuje żałoby. Jim zakłada nową rodzinę, Diane rozpoczyna pracę w fundacji opiekuńczo – adopcyjnej. To właśnie wtedy w jej ręce wpada teczka 4letniej Lissy Anne, córki Roberty. Wbrew wszelkiej logice, Diane postanawia Lissy adoptować i ukryć przed matką biologiczną. Przez następne lata razem uczą się wspólnego życia. Ale wyrok Roberty dobiega końca. Matka chce odszukać córkę, aby sprawdzić jak ułożyło się jej życie. Lissy też zaczyna pytać o matkę.
Siła tej książki to wieloosobowy narrator. To spojrzenie na wszystko oczami kolejnych osób, którym feralny wypadek zmienił lub zrujnował życie. Poznajemy tutaj zwierzenia Diane, Roberty i Lissy, dodatkowo wzbogacone o historię Jima i jego nowej rodziny. Każda z perspektyw uzupełnia brakujące szczegóły, każda dodaje coś od siebie, tworząc jedną magiczną opowieść o miłości ponad wszystko. To ta bezkompromisowa, bezwarunkowa miłość do dziecka jest główną osią tej opowieści. Utożsami się z nią każdy rodzic, wielokrotnie w tej książce wzruszając się jej treścią. Trudno jest całości nie przeżywać i nie pochylić głowy nad losem, który zmienił się nieodwracalnie przez jedną chwilę. Może zakończenie jest troszkę cukierkowe, ale to nic nie szkodzi. Nie każdy się przyzna, ale jestem przekonana, że padła niejedna łza. Piękna!
Marta Czabała