To druga część prawdziwie urokliwej trylogii o mieszkańcach miasteczka Boonsboro. Ukłony dla królowej romansu, Nory Roberts. Poddaję się i zapisuję na listę oddanych wielbicieli. I z prawdziwą niecierpliwością czekam na kolejną część.
W pierwszej części śledziliśmy początki miłości Clare i jednego z trzech braci Montgomery, Becketta. W drugiej odsłonie przygód, ta dwójka sercowe zawirowania ma już za sobą. Szczęśliwi planują ślub, który odbyć się ma jak tylko bracia Montgomery zakończą odnowę hotelu. W planach ślubnych pomagają Clare przyjaciółki, Hope – zatrudniona aby zarządzać hotelem, oraz Avery – właścicielka miejscowej restauracji. To właśnie Avery wpada w oko drugiemu z braci, Owenowi. Łączy ich wspólne dzieciństwo i przedszkolna miłość. Owen był pierwszym narzeczonym Avery. Ale czy będzie tym ostatnim?
Nie wiem ile razy pisałam już komplementy w kierunku Nory Roberts, niekwestionowanej królowej wszelakiego gatunku romansowego. Roberts wydaje książkę za książką. Oprócz typowych, lekko cukierkowych romansideł, doskonałych kryminałów, są jeszcze takie książki jak ta - opowiadające o ludziach zwyczajnych, a jednak wyjątkowych. A tutaj jest magicznie. Roberts ma niespotykaną wprost zdolność do uchwycenia relacji międzyludzkich, czy to w dialogach, czy w opisach, tworząc niespotykane, prawdziwie domowe środowisko. To miasteczko Boonsboro to taki dom idealny, taki dla każdego z nas, marzącego o cieple rodzinnym, przyjaciołach i wielkiej miłości. Trudno jest nie przeżywać tego co się im dzieje, nie angażować się we wzloty czy upadki bohaterów. Od tej książki po prostu tchnie ciepło, które nie pozwala odłożyć jej aż do ostatniej strony. To tak, jakby przeżywać własne życie! A że całość prowadzi do dość przewidywalnego końca? Nic nie szkodzi. Są powody, dla których sięgamy po takie książki. To potrzeba ciepła, oderwania od codzienności, pocieszenia od własnych kłopotów. Ta powieść spełnia wszystkie te wymagania. Jestem zaczarowana i proszę o więcej. Jak to dobrze, że to jeszcze nie koniec trylogii. Coś czuję, że w następnej części przeczytamy o Ryderze i Hope… Ale może nie mam racji.
Marta Czabała