Mam nieodparte wrażenie, że polski tytuł robi tej książce wielką krzywdę. Odkładałam ją od miesięcy, przekonana, że oto przyjdzie przeczytać mi kolejną, wyciągniętą na kilkaset stron opowieść o zatonięciu słynnego niezatapialnego statku. A tym czasem słynna katastrofa jest jedynie lekkim tłem całej opowieści, przedstawiającej życie różnych kobiet w czasach, kiedy kobieta zupełnie się nie liczyła.
I chociaż główna bohaterka jest jedna, tych postaci kobiet jest tutaj znacznie więcej. Jest Tess, dziewczyna z marzeniami, która od podróży na Titanicu chce rozpocząć nowe, ciekawsze życie. Tess marzy o karierze projektantki – chce tworzyć suknie, które będą nosić kobiety na całym świecie. Całkowitym przypadkiem Tess trafia pod skrzydła lady Lucile Duff-Gordon, światowej sławy projektantki. To dzięki niej uzyskuje lepsze zakwaterowanie na statku i dzięki temu ratuje też w katastrofie własne życie. Zaraz po powrocie, na lady Duff – Gordon spada ogromna krytyka – wszyscy podejrzewają, że ratowała się kosztem życia innych. Sprawę relacjonuje miejscowa reporterka Times’a, niejaka Pinky.
Panowie, chociaż w książce obecni, są jednak zupełnie nieistotni. To powieść napisana przez kobietę i o kobietach, wszystkich tak samo istotnych, niezależnie od roli jaką grają w całej opowieści. Łączy je jedno – muszą polegać na sobie, swoich umiejętnościach, aby przeżyć w świecie, gdzie kobieta jest stale niedoceniana. Alcott zręcznie lawiruje wątkami swoich bohaterek, pokazując jednoznacznie swoje zdanie na temat praw kobiet na początku XX wieku. Dodaje pewną szczyptę niepewności, na tyle istotną, żeby śledzić tę książkę z wypiekami. Bardzo trudno ją odłożyć bez znalezienia odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zadaje. To trochę powieść obyczajowa, trochę społeczna, trochę sensacyjna. Wszystko komponuje się w idealną mieszankę. Przeczytałam w półtora dnia. I żałuję, że nie zrobiłam tego kilka miesięcy wcześniej! Bardzo!
Marta Czabała