„Kto jest twoją grupą docelową?”
„Każdy z oczami”
Nie wiem ile wspólnego ma film Afflecka z prawdziwą operacją Argo. Ale jeśli chociaż połowę, to z pewnością można uznać ją za jedną z najbardziej pomysłowych akcji w historii wywiadu. Aż dziw, że nie sfilmowali jej wcześniej. Ale może trzeba było poczekać na osobę, która zrobi z tego filmu majstersztyk. Bo ten film jest doskonały.
Przede wszystkim za sprawą scenariusza, fenomenalnych aktorów i scenografii. Affleck, który już na dobre zostawił za sobą etap idiotycznych, masowo produkowanych komedii romantycznych (niechlubny okres Jennifer Lopez), tutaj błyszczy jako dojrzały reżyser, wyrafinowany aktor i szef planu, na którym powstaje wielkie filmowe wydarzenie. Iran, koniec lat 70tych. Ameryka udziela azylu uciekającemu z Iranu Szachowi, co skutkuje narodową wściekłością na każdego obywatela amerykańskiego. Celem ludzi staje się ambasada amerykańska, gdzie rebelianci biorą na zakładników kilkadziesiąt znajdujących się wewnątrz osób. Przed przejęciem budynku wydostaje się z niego 6 osób. Pod swój dach przyjmuje ich ambasador Kanady, ale sytuacja nie może trwać bez końca. CIA organizuje pospieszną akcję wydobywczą. Do Iranu ma polecieć Tony Mendez. Przykrywka to kręcenie filmu science – fiction...
Ta akcja to niemalże doskonały pomysł na film. Ben Affleck dokonał śmiałego ruchu, biorąc niemalże nieznanego scenarzystę, który napisał scenariusz idealny, mieszając sensację z odrobiną groteski i humoru, nie przeciążając filmu nadmierną dramaturgią. Wiarygodności dodało przemieszanie filmu z oryginalnymi zdjęciami z tamtych wydarzeń, pokazywanych tutaj w relacjach telewizyjnych. Nie ma w tym filmie nic, czego być w nim nie powinno. Nie ma dłużyzn, nie ma złych ról, nie ma momentu, który nie dopasowywałby się idealnie do całej akcji. Są fantastyczni aktorzy. Nie jestem wielbicielką Afflecka jako aktora, ale tutaj muszę oddać mu honor. Jest doskonały. Są oczywiście lepsi (Alan Arkin, wspaniały John Goodman, Victor Garber, wiecznie niedoceniana Clea DuVall, Christopher Denham), ale trudno jest tutaj kogoś jednoznacznie wyróżnić. Affleck wziął po prostu aktorów wybitnych, odtwarzających w wyjątkowy sposób równie wyjątkową historię. Dopracowano starannie każdy detal scenografii (tak wiem, za wyjątkiem LEDowych oczu robota), dziwacznej z naszej perspektywy mody lat 70tych i wczesnych 80tych. Niemalże odtworzono tak odległe już czasy. Dodano szczyptę humoru. I wreszcie, najważniejsze. Napięcie. Mistrzowskim zabiegiem bardzo dobrego reżysera jest zrobić tak, abyśmy cały czas byli przejęci. Ben Affleck tego dokonał, zostawiając jednocześnie ten najbardziej emocjonujący moment na sam koniec. Doskonały film, doskonałego reżysera w doskonałym wykonaniu. Bezsprzecznie jeden z najlepszych filmów roku. Przygoda i obowiązek dla każdego kinomana.
Marta Czabała