Zbiór opowiadań, wszystko dla fanów horroru. Znane i mniej znane nazwiska, autorzy polscy i zagraniczni, różny poziom; da się tu znaleźć rzeczy ciekawe, ale też i dużo mało udanych.
Lubimy się bać, lubimy czytać horrory. Wielbiciele horrorów tworzą własną subkulturę, a wielu czytelników horrorów zamienia się w ich autorów, z różnym efektem. Robi wrażenie bogactwo odmian tego nurtu pisarstwa – czytając ten zbiór, zetknęłam się z zupełnie dla mnie nowym gatunkiem bizarro. Różnorodność robi dobrze tej książce. Czyta się ją trochę jak wydanie specjalne jakiegoś poświęconego horrorowi magazynu. Brak tylko publicystyki, ale krótkie notatki o autorach nieco ją zastępują – pokazują, jak bogaty i żywy jest świat literackiego horroru.
Niestety większość opowiadań jest takich sobie. Są tam dwa świetne – „Pan Kadłubek” Edwarda Lee i „Uszatek” Carltona Mellicka. „Pan Kadłubek” jest jednak naprawdę odrażający i dla osób o mocnych nerwach, trzeba naprawdę lubić te bezkompromisowe pomysły. Z kolei „Uszatek” (bizarro!) jest dość dziwaczne, miejscami nieprzyjemne. Dla mnie to jednak fantastyczna proza – jest tu wszystko: nastrój, tajemnica, niepokój, akcja - choć w zamkniętym mieszkaniu - rozwija się brawurowo. Obiecujący jest też tekst polskiej autorki, Aleksandry Zielińskiej, „Lipiec w Coyoacan”. Widać w nim dużą wyobraźnię, swobodę językową, brak jednak dyscypliny (a może koncepcji), ale z chęcią bym przeczytała inne rzeczy autorki.
Lubię horror, więc i ta książka mi się podoba. Na pewno spodoba się też początkującym pisarzom, bo będą mogli zobaczyć, że niekoniecznie trzeba napisać coś doskonałego, żeby to opublikować. Odradzałabym ją jednak osobom, które dopiero zaczynają przygodę z horrorem – to nie jest wybór rzeczy najlepszych i jeśli nie kochało się horroru wcześniej, to po tej książce się go nie polubi.
Magdalena Rachwald