Lot - Studentnews.pl recenzuje

Zemeckis jest reżyserem wszechstronnym. Umie robić widowiska, ale świetnie kręci też minimalistyczne dramaty. Tutaj łączy jedno z drugim. Opowiada historię jednego człowieka. Porywa. Angażuje.

William "Whip" Whitaker  ląduje uszkodzony samolot, na tyle umiejętnie, że ratuje życie niemalże wszystkich pasażerów. Media okrzykują go bohaterem. Niewielu wie, że kapitan był podczas feralnego lotu pod wpływem alkoholu i narkotyków. Kiedy cały świat krzyczy o cudzie i pilocie artyście – Whip coraz bardziej pogrąża się w nałogu, tracąc wszystko co dla niego ważne. Tylko czy ważniejsza jest chwała czy własna akceptacja?

2.jpg

To bardzo hollywoodzki, bardzo amerykański film, chyba w lepszym niż gorszym sensie tego słowa. Zemeckis korzysta z bardzo popularnego w filmach motywu alkoholizmu, pokazując jak uzależnienie może zniszczyć ludzkie życie. Plus dla niego, że nie przesadza. Nie próbuje wciągnąć nas w jakieś przerysowane, niewiarygodne, sztucznie udramatyzowane sceny znane z tak wielu amerykańskich dramatów. Nie potrzebuje wiele, żeby osiągnąć efekt, tym bardziej, że ma do swojej dyspozycji najlepsze z możliwych narzędzi: genialnego Denzela Washingtona. Po kilku fatalnych filmach, Washington w końcu pokazuje się w pełni swoich umiejętności. Wielkie brawa. Nareszcie widzimy aktora wielkiego. Aktora, który podnosi scenariusz do miana sztuki. Całkiem słusznie dostał za swoją rolę nominację do Oscara. Pewnie nie wygra, bo konkurencja w tym roku jest wyjątkowo mocna, ale ta rola przywraca mi wiarę w jego umiejętności. To aktor niebanalny, wyjątkowy, niepowtarzalny. To on jest głównym ogniwem tej opowieści. To on czyni ją wyjątkową. Doceniona powinna zostać za ten film także Jessica Chastain i pewnie zostanie, bo z z ceremonii Oscarów wyjdzie pewnie ze statuetką, nawet jeśli nie będzie to za ten film. Oscar należy jej się już od czasu „Służących”, bo już tam dostatecznie udowodniła, że jest po prostu nieprawdopodobna w każdym możliwym aktorskim wymiarze. Dobrze byłoby jeszcze gdyby ktoś w końcu docenił Johna Goodmana, który od lat gra drugoplanowe role a jest po prostu wybitny.

3.jpg

Może całość jest za bardzo hollywoodzka, może nieco uproszczona, może zbyt utopijna. Ale widzowie i tak ją kupią. Pójdą do kina dla wspaniałego Denzela, dla opowieści o sile człowieka, który stracił wszystko i musiał się podnieść. Siła tego filmu tkwi w aktorach. Cały ten film na pewno wybitny nie jest, ale zasługuje na uwagę. Jest po prostu bardzo dobry. Nie aspiruje do rewolucji, ale bardzo dobrych też jest mało. To solidne i wartościowe kino, przemyślane, bardzo dobrze wykonane i reżyserowane. Czułam się usatysfakcjonowana.

Marta Czabała


Komentarze
Polityka Prywatności