Cel snajpera - Studentnews.pl recenzuje

Ostatnimi czasy bardzo “modne” stało się pisanie książek przez żołnierzy sil specjalnych Stanów Zjednoczonych. W ten nurt wpisuje się książka „Cel snajpera” opisująca wspomnienia ze służby rzeczonego snajpera amerykańskich Navy Seals. Książka napisana jest prostym językiem, niemalże potocznym, co nieco odróżnia ją od innych publikacji tak wygładzonych redakcyjnie, że momentami zatracają właściwą myśl przyświecającą autorowi. Tutaj widać, że to wspomnienia zwykłego chłopaka z Texasu.

Niestety z drugiej strony owe dzieło tchnie amerykańskim patosem aż do granic absurdu. Niemalże w każdym rozdziale znajdują się obszerne wyjaśnienia, po co Amerykanie bawią się w tę wojnę. Tyle, że w wielu przypadkach brzmi to jak majaki kogoś po praniu mózgu.

Niemniej jednak książka poza pewnymi powtórkami (niestety każdy Navy Seals musi się pochwalić jak to przetrwał „Hell Week”) obfituje w wiele ciekawych w gruncie rzeczy opisów misji jakie autor odbył w trakcie wielu tur wojny w Iraku. Niestety autor kreuje się niemal na superbohatera zbawiającego świat. Zresztą książka reklamowana jest hasłem najlepszego snajpera wszechczasów (potwierdzonych ok. 160 trafień). Niestety dla znawców tematu i historii jest to wyłącznie slogan marketingowy, a mniej wtajemniczonym wystarczy chwilka z google by obalić ten „mit”. Co więcej, przeglądając listę „top 10” najlepszych snajperów w historii osiągnięcia Kyle’a nieco bledną.

Nie ujmuję mu zasług, ale dla mnie to komercja w nie najlepszym stylu. Potęguje ją jeszcze drugie hasło reklamowe, że wstęp do polskiej edycji napisał były operator GROM. I fajnie. Tyle, że z tego co Snajper zapamiętał najlepiej ze współpracy z naszymi jednostkami to fakt, że wolno im było posiadać/pić alkohol i że przynosili piwo swoim kolegom Amerykanom. Acha i coś tam jeszcze o granatach … Oj nieładnie.

Publikacja jest nieco jak filmy bijatyki, jakie oglądało się na początku lat 90-tych. Wszystkie niby inne, ale takie same i o tym samym. Książek komandosów pojawiło się ostatnio bez liku, ale na szczęście ktoś na górze poszedł po rozum do głowy i zakazał tego „procederu zdradzania tajemnic państwowych USA”. Choć temat zapewne będzie dalej „wałkowany” przez innych. W końcu książki o I i II wojnie światowej nadal się pojawiają i pojawiać się będą jeszcze długo. Tyle, że w zalewie tych publikacji ciężko znaleźć coś naprawdę wartościowego. Podsumowując, to książka tylko dla prawdziwych zapaleńców, bo niestety pozostali mogą się poczuć tematem już nieco znudzeni. Ja na pewno…

Julian Karoca


Komentarze
Polityka Prywatności