Marta Grycan jest w swojej książce bardzo obecna – pięknie rudowłosa, z apetycznym biustem, w dopasowanych sukienkach i uśmiechnięta. Jest mniej więcej na co dziesiątej stronie, pokonując w ten sposób takie gwiazdy, jak Nigella Lawson czy Jamie Oliver. Oni też lubią się pojawiać w swoich książkach kulinarnych, ale chyba nie aż tak często.
„Moja Dolce Vita” jest niedużą, skromną książeczką o miłym przesłaniu. Autorka przekonuje, że nie trzeba się głodzić i testować kolejnych diet, żeby dobrze wyglądać. Wystarczy cieszyć się codziennie życiem i dobrym jedzeniem. Mądrze dobierać składniki posiłków, żeby nasz organizm, a przede wszystkim włosy i skóra dostały to, czego potrzebują. Celebrować posiłki, a na ich przygotowanie poświęcić więcej czasu niż wymaga złożenie zamówienia w fast foodzie. Można tylko się zgodzić z tak słuszną i przyjazną człowiekowi koncepcją.
Przepisy Marty Grycan są ciekawe i nieprzesadnie skomplikowane, aż się proszą o przetestowanie. Zdjęcia – zachęcające. Jeśli skupimy się na przepisach i fotografiach, będzie dobrze. Polecam tylko pominąć niektóre złote myśli, jak wtedy, gdy autorka przekazuje czytelnikom, że woda to żywy organizm i że wypływa na powierzchnię dopiero wtedy, gdy jest dojrzała. Brzmi to nadmiernie magicznie, choć chętnie zgodzę się z panią Martą, że dobrze pić wodę mineralną – jeśli właśnie to miała na myśli...
Magda Mara