Nie upłynęło jeszcze tak dużo czasu, żebyśmy nie umieli dostrzec niepokojących podobieństw pomiędzy tym filmem a „Miss Agent”. Na tyle podobnych, że miejscami ocierają się niebezpiecznie o plagiat. A jeśli już nie plagiat, to zapożyczony zlepek scen z tego i jeszcze paru filmów, opierający się głównie na stereotypach i schematach. Oglądajcie, ale tylko jeśli nie macie nic lepszego do roboty. Chociaż przyznaję, że obrażona filmowo specjalnie się nie czułam.
Głównie dlatego, że dostałam od tego filmu dokładnie tyle ile oczekiwałam. Czyli niewiele, z naciskiem na przysłowiowe „średnio na jeża”. Ale może jestem za stara. Główna bohaterka to Molly, młodziutka wiekiem, na pewno jednak nie doświadczeniem. Wychowanka swojego ojca, byłego policjanta, Molly jest już poważnym prywatnym detektywem, specjalizującym się w dowodzeniu niewierności. Jej wiek jest idealny dla najnowszej akcji FBI, które zwraca się do Molly o pomoc. Dziewczyna ,a zinfiltrować środowisko uniwersyteckie, wtopić się w tłum i chronić córkę pewnego koronnego świadka. Ale wcześniej musi nauczyć się jak być typową, amerykańską studentką.
I to jest chyba w tym filmie najtrudniejsze do zniesienia. Nie jestem w stanie uwierzyć, że wszystkie studentki amerykańskie są głupimi, infantylnymi idiotkami. A tutaj najwyraźniej jest takich 99 proc. Ale najłatwiej w filmie jest się oprzeć na schematach, stereotypach i to tych najgorszych i najbardziej oklepanych. Głupota sprzedaje się nie od dzisiaj i sprzedawać się będzie. Ale w takiej sytuacji trudno o zachwyt, nawet jeśli aktorzy starają się jak mogą. Osobiście wolę Miley Cyrus z mikrofonem a nie przed kamerą, ale cóż, jest fachowa, w porządku i naprawdę trudno jest coś zarzucić. Przyjemna jest też obsada drugoplanowa: Alexis Knapp, Eloise Mumford a nawet Kelly Osbourne. A to duży komplement z moich ust, bo jej po prostu nie lubię z zasady.
A sama historia? Można ją przewidzieć od początku do końca, można po pierwszych pięciu minutach opowiedzieć jej zakończenie. Nie ma szans na niespodzianki, nie ma szans na zaskoczenie. Jakiekolwiek. Ale czy tak w kinie nie jest w większości? Jest przyzwoicie. Nie nudno, ale i nie porywająco. Można, jeśli naprawdę nie macie co robić. Albo jeśli bardzo kochacie Miley Cyrus.
M.D.