Oscary 2013 rozdane

nagrody

Tegoroczne Oscary nie wyłoniły jednoznacznego zwycięzcy, jak to bywało w ostatnich latach. Na pewno jednak pokazały wielkiego przegranego. „Lincoln” miał 12 nominacji, w efekcie zdobył jedynie dwie (a jedną istotną) statuetki. Niespodziewanie, na szczycie wygranych ustawił się film „Życie Pi”, któremu nie dawano szans na wiele wygranych.

I chociaż film Anga Lee otrzymał aż 4 Oscary, to nie na nim spoczęło najważniejsze światło wieczoru. Wiadomo, liczy się najlepszy film roku. Wygranego ogłosiła niespdziewanie Michelle Obama, zaskakując publiczność na sali jak i tą przed telewizorami. „Operacja Argo” została najlepszym filmem roku, a Ben Affleck w końcu odzyskał swoje miejsce wśród najlepszych w Hollywood. Po otrzymanym kilkanaście lat temu Oscarze za „Buntownika z wyboru” szedł po równo pochyłej. Na szczęście w porę się zatrzymał, rezygnując z mdłych komedii (i z Jennifer Lopez), skupiając się na kinie dla mas, ale jednocześnie bardzo dobrym. Gdyby Akademia dała mu nominację za reżyserię, mógłby z powodzeniem zawalczyć o kolejnego Oscara z Angiem Lee. Ale i bez tego jest największym wygranym wieczoru.

W kategoriach aktorskich nie było większych niespodzianek. Christoph Waltz odebrał Oscara za „Django”, a Anne Hathaway za „Nędzników”. Trzeciego Oscara dostał Daniel Day – Lewis, który otrzymał (całkowicie zasłużenie) owacje na stojąco. Day – Lewis nie pojawia się na ekranach często, ale kiedy to już robi, jego gra jest wydarzeniem. W kategorii kobiecej roli głównej na scenę weszła z hukiem (zaplątując się w suknię i upadając) 22letnia Jennifer Lawrence. Lawrence jest od kilku lat objawieniem w Hollywood. Mówi co myśli, nie daje się namówić na schudnięcie do rozmiaru zero, na dodatek często mówi, że jej praca jest dziwna. Kochają ją widzowie, kochają ją w Hollywood. Oby nigdy się nie zmieniła.

Oscary złożyły też hołd 50leciu Bonda. Ostatecznym uhonorowaniem była statuetka Oscara dla Adele za piosenkę „Skyfall”. Adele nawet nie próbowała ukryć wzruszenia. A reszta ceremonii? Większość recenzentów podkreśla, że była raczej nuda i rozwleczona. A mi podobało się, że tym, którzy mówili za długo, grano melodię ze „Szczęk”. Ot tak, żeby było mniej sztampy.

A wy zgadzacie się z werdyktem?


Komentarze
Polityka Prywatności