To bardzo nierówna książka. Z jednej strony mamy prawdziwie dramatyczną historię, z drugiej - wszystko, aby zrobić z tego dramatyzmu jeszcze większy dramatyzm. Zupełnie niepotrzebnie, bo całość przejmuje już na starcie. A tak jest trochę przekoloryzowana. Chociaż i tak się przejęłam.
Przejęłam się, bo całość to emocjonalna opowieść o tym, jak jedna zła decyzja może zrujnować marzenia i resztę życia. Brooke i Alex popełnili w młodości jeden wielki błąd, który zaważył na ich życiu i raz na zawsze zakończył niewinne dzieciństwo. Po 15 latach żadne z nich nie może się do końca pozbierać. Brooke ma córkę i męża, nie jest jednak w stanie zwalczyć duchów z przeszłości i dać namówić się mężowi na kolejne dziecko. Małżeństwo Alexa rozpada się po śmierci ich wspólnego syna, a sam mężczyzna postanawia wrócić do rodzinnej miejscowości. Problemy zagrzebane przed laty, w końcu wychodzą na wierzch. Ale czy taka decyzja prowadzi do szczęścia, czy może do tragedii?
Mam pewien problem z tą książką. Historia, którą opowiada jest bez wątpienia dramatyczna, ale miejscami mam wrażenie, że ten dramatyzm jest włożony na siłę. Niesłusznie; całość byłaby dostatecznie przejmująca, gdyby ograniczyć trochę opisy osobistych przemyśleń głównych bohaterów całej historii. Powieść byłaby też znacznie krótsza, ale też jednocześnie bardziej wartka. A warto jest po nią sięgnąć, bo historia przejmuje do szpiku kości. I chociaż pewnie chętniej utożsamią się z nią kobiety (a zwłaszcza matki) niż mężczyźni, to i oni powinni dać jej szansę. Prawdziwi są bohaterowie. Doskonale poprowadzone są dialogi, równie dobrze sama akcja. Nic nie jest do przewidzenia, nic nie jest oczywiste. Czytając tę książkę, trudno jest jej nie przeżywać, nie angażować się w historie bohaterów, nie żyć całą historią. Lubię wieloosobową narrację, dającą bardziej głęboki wgląd na cały problem. I wreszcie – lubię zakończenie, pozbawione cukierkowych, sztucznie wsadzonych wątków. Przeczytałam i wzruszyłam się. A to znaczy, że warto było ją czytać.
A.N.