Dobra historia z przerysowaną formą. Lubię takie ludzkie opowieści, zwłaszcza jeśli wiadomo od razu, że prowadzą do nieuniknionego pozytywnego zakończenia. Trochę to wszystko za cukierkowe, miejscami do skrajnej irytacji. Szkoda mi, bo bardzo chciałam całość polubić.
Bo naprawdę jest za co. Chociażby za bohaterów. Tych głównych jest w tej książce wielu. Jest Renia, która właśnie rozpoczyna życie od nowa, odchodząc od męża z córkami, przeorwadzając się z Wrocławia do Warszawy. Jest Radek, brat Reni, który w codziennści szuka jednak bratniej duszy. Marzy też o niej Patr ycja, lecząca rany z dziecinstwa, przerażona możliwością zaufania komukolwiek. I wreszcie, jest Piotr, pracoholik, który w swojej pracy odnajduje spełnienie, ale jednak nie całkowite. Losy tej czwórki splatają się w sposób, który na zawsze zmieni wszystko.
Mam pewien dylemat z tą książką. Kolejne historie są ciekawe, wciągające, tak jak wciągające są zwyczajne ludzkie opowieści, które moglibyśmy odnaleźć we własnych domach. Z drugiej jednak strony mam nieodparte wrażenie, że Aneta Rzepka postanowiła wszystko nadmiernie udramatyzować, tak abyśmy przejęli się jeszcze bardziej. Obawiam się jednak, że dla wielu osób może być dokładnie odwrotnie. Rozumiem potrzebę pokazywania, że z każdego dna da się podnieść, ale ilość dramatu jest naprawdę przesadzona. Na dodatek Rzepka niebezpiecznie ociera się o przeraźliwie górnolotny język („I dziś chcę oglądać twoje piękno bez żadnych odsłon (...) objęci, równym krokiem weszli w mroki życiowej niepewności, a w lustrze przyszłości odbiły się ich muśnięte troskami codzienności oblicza”), miejscami naprawdę trudny do zniesienia, przypominający te tandente romanse, które czyta się w wieku nastoletnim. Trochę mi szkoda, bo musiałam się na powieść zirytować, w momencie, kiedy bardzo chcialam ją polubić. Za dużo tutaj słodyczy, zwłaszcza w dialogch serowowanych przez jednego (męskiego) bohatera. Gdyby te literackie kwiatki zlikwidować, mielibyśmy piękną, ludzką historię, pokrzepiającą, miejscami melancholijną, ale w gruncie rzeczy bardzo optymistyczną. Przecież Aneta Rzepka potrafi je pięknie tworzyć! A tak jest wszystkiego... za dużo. Szkoda, bo w całości możnaby się zatracić.
Marta Czabała