Książka o miłości, o desperacji, o poszukiwaniu tego, co w życiu najważniejsze. Miło się to czyta, chociaż całość jest trochę za bardzo rozciągnięta. I naprawdę podoba mi się tylko jeden z wątków.
A mamy ich dwa: ten obecny i ten dziejący się lata wcześniej. Ten dawny opowiada historię nierozłącznej pary, Jasmin i Staszka, dorastających razem, wchodzących razem w świat miłości, dorosłości, obiecujących sobie wspólną przyszłość. Ten obecny zaczyna się chwilę zanim młodzi wkraczają na prawdziwie dorosłą drogę. Staszek znika bez śladu. Zrozpaczona Jasmin odkłada na bok swoje życie, angażując się bez reszty w poszukiwanie ukochanego. Ale wyjaśnienie może być dalekie od tego, czego się spodziewała.
Małgorzata Warda żongluje spekulacjami. Czy Staszek został porwany? Czy zginął? Czy może jednak postanowił rozpocząć swoje życie od nowa, gdzieś daleko, nawet od ukochanej dziewczyny. Tę główną opowieść uzupełnia historią poznania się, wychowania i związku Jasmin i Staszka. Może jest trochę sentymentalnie, może nadmiernie emocjonalnie, ale bez tego tła, całość dużo by straciła. Ale mimo wszystko, ważniejsza jest ta główna historia, ta opowiadająca o śledztwie w sprawie zniknięcia Staszka. To ją śledziłam znacznie bardziej uważnie, czekając na finał. Ten niestety był zbyt chaotyczny, żeby w pełni mnie zadowolić. Ale to moje jedyne „ale”. Poza tym przeżywałam całość ogromnie. I poleciłabym każdemu. Pod warunkiem jednak, że jest kobietą, bo to one bardziej wczują się w całość.
A.N.