To przepiękna, dziwaczna w najlepszym sensie tego słowa powieść o tym, że każdy z nas potrzebuje drugiego człowieka. To trochę surrealistyczna opowieść o ludziach, którzy potrzebują odzyskać grunt pod nogami, kiedy ten grunt się zawalił.
18-letni Finley mieszka w Belmont, miasteczku, którym rządzi mafia irlandzka, miejscem gdzie trzeba raczej być cicho, niż szukać pomocy w kłopotach. Finley wierzy, że od dorosłego życia w Belmont uratuje go miłość do koszykówki, w którą gra namiętnie wraz ze swoją dziewczyną Erin. Ale w planach tak bywa, że nie zawsze wszystko wychodzi jak trzeba. Erin ma swoje kłopoty. A czas Finley’a zaczyna zajmować Russ, młody, genialny koszykarz, który twierdzi, że jest przybyszem z kosmosu…
Zrozumiałam tę książkę na dobre dopiero wtedy, kiedy dopasowałam autora do „Poradnika pozytywnego myślenia”. Widać tutaj pewne podobieństwa. Tak jak w Poradniku, Matthew Quick pisze o tym, że każdemu człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek. Nie ważne jak bardzo jest szalony, nie ważne jakie nosi własne traumy – człowiek dla drugiego człowieka jest recepturą na odzyskanie własnego „Ja”. Większość tej powieści to pozornie zwyczajne, pozornie błahe, trochę surrealistyczne dialogi na codzienne tematy. Ale pod nimi kryje się portret człowieka i jego emocje. To obraz miłości mężczyzny do kobiety, ojca do dziecka i wielkiej, niepowtarzalnej przyjaźni. Quick wnikliwie sięga do dna swoich bohaterów, ale i nas samych, powodując nostalgię, wzruszenie i śmiech. Czasami wszystko jednocześnie. Ta zachwycająca książka pokazuje, że trudne wybory są czasami jedynym wyjściem. Można tutaj odnaleźć coś z własnego życia, można wyciągnąć kilka poważnych refleksji, można z łatwością się zatracić. Ta niesamowita zdolność Quicka pozwala pokazać życie w słowach. Pozwala pokazać pragnienia. Pasje. Marzenia o tym, że nasze dzieci będą miały lepsze życie niż my sami. Cała ta książka tchnie emocjami. Wchodzi pod skórę i zostaje tam na długo po zakończeniu. Powinien ją przeczytać każdy a potem iść, uściskać swoich rodziców. Mam nadzieję, że będzie film.
Marta Czabała