Przysięgłam nad wszystko, że robię sobie bezterminową przerwę od książek o miłości. Przecież nie jestem jedną z tych kobiet, siedzących na parkowych ławkach, chłonących z wypiekami książkę, aż do samego końca! Niestety, okazuje się, że jestem. Niestety a może i stety.
No i zostałam jedną z tych kobiet, kończąc powieść potajemnie na parkingu, pięć minut przed początkiem pracy. Nie przejęłam się specjalnie, bo też książka Izabelli Frączyk przyniosła mi dużo przyjemności. Może i traktuje o miłości, ale robi to tak przyjemnie, że trudno się od całości oderwać. Bohaterką książki jest Marylka, niespełna trzydziestoletnia kobieta, spełniona na polu zawodowym i całkowicie rozsypana na prywatnym. Marylka chciałaby się zakochać, ale brak pewności siebie i niskie poczucie własnej wartości powodują, że nie zauważa potencjalnych kandydatów. Podczas wyjazdu służbowego daje się jednak skutecznie uwieść koledze z pracy. Spędzony w Sopocie namiętny weekend będzie miał zupełnie niespodziewane konsekwencje...
Izabella Frączyk stworzyła kolejną, przeuroczą, przesympatyczną opowieść o współczesnej kobiecie z całkowicie niewspółczesnymi marzeniami. Maryli nie da się nie lubić. Celne uwagi, błyskotliwe spostrzeżenia i typowe, impulsywne kobiece zachowania sprawiają, że z kobietą z łatwością utożsamią się czytelniczki, albo też uznają ją za swoją najlepszą przyjaciółkę. Jedno albo drugie, innej opcji nie ma. W końcu nawet najlepszym specjalistkom w najróżniejszych branżach przydarzają się całkowite wpadki w życiu prywatnym. Czy gdzieś powiedziane jest, że do 30tki trzeba mieć wszystko całkowicie poukładane?
Autorka książki ma doskonałą rękę wyjątkowych postaci, bo w życiu Maryli przewijają się kolorowi, niemalże prawdziwi, wychodzący z kartek bohaterowie drugoplanowi. W większości zresztą mężyczyźni. Przystojny, chociaż raczej nienadający się do długiego związku Marcel. Tajemniczy, pozornie tylko niedostępny Krzysztof Gawłowicz. Dorastający, chwilowo pozostający pod opieką Maryli bratanek Kuba. Patryk, pozornie (a może wcale nie) przyjaciel. Frączyk stawia swoich bohaterów we wzajemnych interakcjach, dając im do dyspozycji błyskotliwe, często niesamowicie zabawne dialogi i sceny. A że całość prowadzi do nieuchronnego, całkowicie bajkowego happy endu? Nie może być inaczej, bo inaczej książka przyniosłaby jedynie rozczarowanie. A tak daje rozrywkę na porządnym poziomie, chociaż panom raczej odradzałabym sięganie po tę książkę. Oni nigdy nie zrozumieliby bohaterki, tak jak nie są w stanie zrozumieć kobiet. Sorry panowie. Taka wasza cecha.
Marta Czabała