Weronika w wieku dziewiętnastu lat przeżyła koszmar – jej matka została brutalnie zgwałcona i zamordowana we własnym mieszkaniu. Sprawcy nigdy nie odnaleziono, a policja umorzyła sprawę. Dziesięć lat później historia się powtarza – Olga, najlepsza przyjaciółka Weroniki, która kiedyś pomogła dziewczynie pozbierać się po tragedii, również ginie w podobnych okolicznościach. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policjant z wydziału zabójstw, Szymon Pawelec. Weronika, zaniepokojona brakiem postępów, postanawia wziąć sprawy we własne ręce.
Podejrzewa, że za morderstwem stoi jeden z byłych współpracowników Olgi, Piotr, który rzekomo miał romans ze zmarłą dziewczyną. Nika zatrudnia się w szkole, w której przed śmiercią Olga piastowała stanowisko pedagoga. Aby rozwiązać tajemnicę, dziewczyna będzie musiała podjąć współpracę z Szymonem.
Jakie zmiany w życiu bohaterki przyniesie znajomość z komisarzem Pawelcem? Czy trop, którym podąża Weronika, okaże się prawidłowy? I komu uda się odnaleźć, należącą do ofiary, zaginioną zawieszkę ze skarabeuszem?
Tytuł: Kiedyś Cię odnajdę
Autor: Małgorzata Rogala
Premiera: 1 kwietnia 2014
ISBN: 978-83-7674-046-1
EAN: 9788376740461
Stron: 280
Cena:29,90 zł
Wydawnictwo Replika
PROLOG I
Lipiec 1994
Wydostali się z tłumu spoconych ciał, podrygujących w rytmie Joyride Roxette, i wyszli się przewietrzyć. Kiedy skręcili w stronę parku zerknął z ukosa na dziewczynę, śpiewającą półgłosem razem z wokalistką:
– She says: Hello, you fool, I love you, come on join the joyride, join the joyride…
Miała dziewiętnaście lat, o trzy więcej niż on. Robiła wrażenie dorosłej i pewnej siebie. Na pewno wiedziała, co się robi z facetem i będzie miła. Po to z nim wyszła.
W parku nie było żywej duszy. Zaproponował, żeby usiedli na ławce, a po minucie objął ją i pocałował.
– A ty co, dziecko jesteś? – Roześmiała się i potrząsnęła krótkimi, równo przyciętymi włosami. – Co to za cmokanie? Pokażę ci.
Objęła dłońmi jego twarz. Po chwili poczuł jej ruchliwe wargi i język. Spodobało mu się. Dotknął jej piersi, a kiedy nie zaprotestowała, wcisnął rękę pod bluzkę. Nie miała stanika.
– Chcesz pofiglować, mały? – Spojrzała na niego spod rzęs.
Skinął głową i położył rękę na jej udzie. Przesunął wyżej.
– A ty chcesz? – zapytał.
– Pewnie. Nigdy tego nie robiłeś? – domyśliła się.
Podciągnęła krótką spódnicę i usiadła mu na kolanach.
– No to zobaczmy, co tam masz. – Sięgnęła do jego rozporka i pociągnęła za suwak. Rozpięła spodnie i wsunęła rękę do środka. Po chwili znieruchomiała. – Jaja sobie robisz?! W ogóle ci nie stanął. – Zeskoczyła z jego kolan. – Ja nie mogę! – Dostała ataku śmiechu. – Spadam.
Ruszyła w kierunku odgłosów dochodzących z dyskoteki.
Nigdy nie odwracaj się do mnie plecami, dziwko!, zadźwięczało mu w głowie.
Zerwał się z ławki i chwycił ją za ramię.
– Nigdy nie odwracaj się do mnie plecami, dziwko!
Uderzył ją w roześmianą twarz, aż się zachwiała.
– Co robisz?! – Łzy napłynęły jej do oczu. – Zostaw mnie w spokoju!
Nauczę cię szacunku!
– Nauczę cię szacunku! – Gdy uderzył w drugi policzek, upadła na trawę i znieruchomiała. Ukląkł, podciągnął jej spódnicę i zdjął majtki. Kiedy przekręcił ją na brzuch, zaczęła krzyczeć.
– Zamknij się, dziwko!
Dłonią zatkał jej usta. Próbowała odepchnąć jego rękę, więc przycisnął dziewczynę do ziemi całym ciałem, wciskając jej twarz w trawę. Drugą dłonią ścisnął za gardło. Była mała i drobna, nie miała z nim szans. Kiedy zaczęła charczeć, poczuł, że ma wzwód. Zsunął rozpięte wcześniej spodnie i wbił się w jej ciało z całej siły. Już nie stawiała oporu, tylko szlochała, konwulsyjnie łapiąc powietrze. Wyprężył się, krzyknął cicho i opadł na nią.
– Widzisz? – Stoczył się na ziemię, zaspokojony. – Mogłaś być miła.
Ojciec pokazał mu, jak traktować dziewczyny, żeby były posłuszne i uległe. Pamiętaj, ciamajdo, kobiety należy trzymać krótko, mówił do niego, gdy pobita matka płakała w kącie. Inaczej nie będą cię szanować. Nie wiem, co z ciebie wyrośnie, nieudaczniku. Jesteś taki
sam, jak ta dziwka, twoja matka.
Przez długie lata bał się go i schodził mu z drogi, żeby nie oberwać. Potem potwór zaczął go fascynować.
PROLOG II
Maj 2002
Obserwował ją od kilku dni. Za każdym razem, gdy przechodziła obok niego, odgarniała włosy za ucho, a na jej twarzy zakwitał uśmiech. Potem mijała go i szła dalej, kołysząc biodrami. Dla niego. Wiedział, że podoba się jej, tylko była nieśmiała. W niczym nie przypominała tych napalonych, wulgarnych dziwek, z jakimi wcześniej miał do czynienia. Była skromna i delikatna, dlatego czekał cierpliwie na znak. Tego dnia kupiła jabłka. Plastikowa torba była ciężka, widział zza drzewa, jak przekłada ją z ręki do ręki. Kiedy dochodziła do klatki schodowej, torba pękła od spodu. Czerwone i żółte owoce potoczyły się po trawie jak kule bilardowe po zielonym suknie. Dała mu wyraźny sygnał, że jest gotowa.
Specjalnie wzięła wszystko do jednej siatki, wiedziała, że pęknie, a on podejdzie.
– Pomogę pani.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Tylko że nie mam drugiej siatki.
– Poradzimy sobie. – Nadstawił poły swojej kurtki.
Wiedział, że kiedy zaniosą jabłka na górę, ona poprosi, żeby został. Będą się kochać, a ona powie…
– Jesteśmy na miejscu. – Przekręciła klucz w zamku.
– Kuchnia jest po lewej stronie.
Wrzucił owoce do kamiennego zlewu i wyszedł z powrotem do przedpokoju.
– Bardzo dziękuję za pomoc. – Trzymała rękę na klamce. Położył na niej swoją dłoń i zamknął uchylone drzwi. – Co pan robi?
– Przecież wiesz… Po to rozerwałaś siatkę.
– Co?! Wynocha, bo dzwonię na policję! – Odwróciła się i ruszyła w głąb mieszkania.
Miało być inaczej. Ona powinna się rozebrać i prosić, żeby ją dotykał. Doskoczył i szarpnął. Naderwany rękaw obnażył nagie ramię.
– Nigdy nie odwracaj się do mnie plecami, dziwko!
Uderzenie w twarz sprawiło, że zatoczyła się na ścianę. Drugi cios powalił ją na podłogę. Leżała bez ruchu.
– No widzisz… Po co ci to było?
Usiadł przy niej. Odgarnął włosy z jej twarzy i pogładził policzek. Z rozciętej wargi sączyła się krew. Pochylił głowę i zlizał czerwoną strużkę. Czekał aż się ocknie.
Kiedy uniosła powieki, zaczęła prosić, żeby nie robił jej krzywdy. Kapiące łzy napawały go obrzydzeniem.
– Zamknij się!
Rozerwał kraciasty materiał bluzki. Guziki strzeliły na wszystkie strony. Jeden trafił go w oko. Zaczęła krzyczeć, więc usiadł na niej i zatkał dłonią rozchylone wargi i nos. Kiedy znieruchomiała, puścił. Przewrócił ją na brzuch, uderzając jej twarzą o podłogę, i ściągnął
rękawy bluzki. Obojętnie słuchał, jak leżąc z twarzą na dębowej klepce, łapała powietrze, krztusząc się. Z rozbitego nosa ciekła krew. Podwinął jej spódnicę i ściągnął do kostek rajstopy razem z majtkami. Wtedy znów zaczęła krzyczeć. Położył się na niej, przygniótł swoim ciężarem i chwycił za szyję. Przekręciła głowę w bok i dłonią próbowała sięgnąć do jego nadgarstka. Wtedy ścisnął jeszcze mocniej. Dłoń opadła.
– Zaraz będzie ci dobrze – wyszeptał jej do ucha, wciskając palce w krtań.
Słysząc świst wydobywający się z gardła kobiety, poczuł, że zaraz wybuchnie. Rozpiął spodnie i brutalnie wdarł się w jej wnętrze. Wykonał kilka konwulsyjnych ruchów i opadł na nią, oddychając ciężko.
– Mówiłem, że będziesz zadowolona – sapnął.
Odpowiedziało mu nieruchome spojrzenie szeroko otwartych oczu. Podniósł się i wygładził koszulę, a potem rozejrzał po mieszkaniu. Jego wzrok przyciągnęła niewielka szkatułka w kształcie starodawnego radia. Od ciemnego, zmatowiałego drewna odcinały się trzy małe
gałki w kolorze starego złota, imitujące radiowe pokrętła. Pociągnął za środkową, większą od pozostałych. Ku jego zaskoczeniu wysunęła się szufladka i pokój wypełniły dźwięki pozytywki. Znał tę melodię. Kołysanka Brahmsa. Zatrzasnął szufladkę i schował drewniane pudełko do kieszeni kurtki. Potem skierował kroki do kuchni. Umył jedno jabłko pod bieżącą wodą i zatopił w nim zęby. Dobre, stwierdził z zadowoleniem i poczuł, że jest głodny.
Złapał jeszcze jeden rumiany owoc i opuścił mieszkanie.