Jim Rook jest nauczycielem języka angielskiego w szkole specjalnej. Wiele lat temu omal nie umarł na skutek powikłań po poważnym zapaleniu płuc. Od tego czasu posiada wyjątkowe umiejętności postrzegania zjawisk nadprzyrodzonych, a także komunikowania się z duchami. W niniejszej książce Rook zmierzy się z potężnym czarownikiem voodoo – Umberem Jonesem, wujkiem jednego ze swych uczniów. Jones ma moc opuszczania swojego ciała i dokonywania diabelskich mordów pod postacią ducha. Powstrzymanie go będzie trudne, gdyż tylko Rook jest w stanie go zobaczyć.
Wraz z kilkoma uczniami z klasy specjalnej Jim przeżyje swoją pierwszą przygodę i rozpocznie kolejny po Manitou znamienny dla twórczości Grahama Mastertona cykl powieściowy, którego kolejne tomy wciąż powstają i cieszą się niemałą popularnością wśród czytelników!
Patronat medialny: grahammasterton.blox.pl, Grabarz Polski
Tytuł: Rook
Autor: Graham Masterton
Przekład: Zbigniew A. Królicki
Premiera: 1 kwietnia 2014
ISBN: 978-83-7674-283-0
EAN: 9788376742830
Stron: 278
Cena: 34,90 zł
Wydawnictwo Replika
“Rook” - Graham Masterton - fragment
Jim usłyszał krzyki i gwizdy na korytarzu na moment przed tym, zanim przerażona Muffy wpadła jak bomba do klasy wołając:
– Oni się pozabijają! Panie Rook! Oni się pozabijają!
Upuścił flamaster, zerwał się wywracając krzesło
i skoczył do drzwi. Muffy złapała go za rękaw.
– Musi ich pan powstrzymać, panie Rook! Zupełnie oszaleli!
Pobiegł korytarzem i dopadł męskiej toalety. Zebrało się przed nią dwudziestu czy trzydziestu uczniów, wrzeszczących, gwiżdżących i łomoczących pięściami w drzwi szafek.
– Zejdźcie mi z drogi! – krzyknął Jim i przepchnął się przez tłum do toalety.
Na drugim końcu pomieszczenia bili się dwaj czarni siedemnastoletni chłopcy. Jeden z nich – wysoki
i dobrze zbudowany – zepchnął drugiego pod umywalki i tłukł jego głową o lustra. Krew płynęła im obu z nosów, opryskując ścianę jak farba w aerozolu.
Jim złapał wyższego z nich za kołnierz koszulki i obrócił go twarzą do siebie. Twarz chłopaka przypominała maskę: spocona, zalana krwią, z wytrzeszczonymi oczami. Oszalały z wściekłości, ledwie zdołał wybełkotać:
– Puść mnie, człowieku, ja muszę… No puszczaj! Zabiję go! Obraził mnie!
– Tee Jay! – wrzasnął Jim. Chłopak usiłował się wyrwać, ale Jim jeszcze mocniej okręcił kołnierzyk jego koszulki, niemal go dusząc. Potem przycisnął chłopca do wyłożonej kafelkami ściany i spojrzał na niego najgroźniej jak potrafił. – Tee Jay, co na Boga w ciebie wstąpiło?
– On mnie obraził… obraził… Zabiję go za to… Zamorduję tego sukinsyna… Nie próbuj mnie
powstrzymać, bo nie zdołasz… nie zdołasz, słyszysz?
Jim, nadal przytrzymując Tee Jaya pod ścianą, obejrzał się na drugiego chłopca, Elvina, który opierał się o umywalki. Z jego warg i nosa sączyła się krew.
– Elvin, nic ci nie jest?
Tamten zakaszlał i pokręcił głową. Jim zwrócił się do wysokiego jasnowłosego chłopca stojącego
w drzwiach toalety.
– Jason, weź Philipa i zabierzcie Elvina do gabinetu lekarskiego. A pozostali niech wynoszą się stąd do diabła! To nie kabaret!
Ponownie odwrócił się do Tee Jaya. Chłopak wciąż trząsł się od nadmiaru adrenaliny i ani na chwilę nie odrywał oczu od Jima, pociągając nosem i szurając nogami. Jim nie poznawał go. Tee Jay był zazwyczaj taki spokojny i zrównoważony. Najwyższy w klasie
i raczej przystojny, jeśli pominąć ślady po trądziku na policzkach, doskonały koszykarz. Nie był zbyt bystry, ale żaden z uczniów w klasie Jima Rooka nie był zbyt bystry. Jednak Tee Jay zawsze bardzo się starał i nigdy nie był przesadnie drażliwy. Przynajmniej do tej pory.
– Ochłoniesz wreszcie czy nie? – warknął Jim.
Tee Jay znów próbował się wyrwać i kołnierz koszulki pękł.
– Nie, do cholery! Ten skur…
– Tee Jay, rany boskie! Wysłuchaj mnie, dobrze? Mógłbym kazać cię aresztować!
Chłopak jeszcze raz spróbował się wyrwać, ale potem odwrócił głowę i wbił wzrok w drzwi toalety.
– Tee Jay? No, Tee Jay! – odezwał się Jim uspokajająco i chłopiec spojrzał na niego oczami szklistymi od łez.
– Przepraszam – wykrztusił. – Chodziło o to, co powiedział mi Elvin. Nie mogłem…
– A co Elvin ci powiedział? – dopytywał się Jim. – Co mógł takiego powiedzieć, żeby sprowokować cię do takiego zachowania?
– Nic. Nic nie powiedział.
– Więc zacząłeś go bić bez żadnej przyczyny?
Tee Jay otarł grzbietem dłoni zakrwawiony nos.
– Powiedziałem przepraszam. W porządku?
– Wcale nie w porządku. Mam z wami dość roboty, nawet jeś