Bestie z Buchenwaldu

Historia Karla i Ilse Kochów, pary nazistów, która rządziła obozem Buchenwald twardą ręką od 1937 do 1941 roku. Rządy terroru, które obejmowały bicie, tortury i zabijanie niewinnych więźniów, by ich wytatuowane skóry mogły zdobić abażury i inne osobiste przedmioty, zakończyły się egzekucją Karla, a dla Ilse najgłośniejszym procesem o zbrodnie wojenne XX wieku.

W dziesiątki lat po tragediach nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozów śmierci, ludzie wciąż zadają te same pytania: Jak to się mogło stać? Jak na pozór kulturalne i cywilizowane społeczeństwo mogło dokonać aktów tak niewyobrażalnej przemocy, która miała miejsce w tych obozach? Jakie bestie mogły być za to odpowiedzialne?

 

„Nie ma wątpliwości – najgorszym ze wszystkich komendantów obozów był Karl Koch”

Tom Segev, autor Soldaten des Bösen. Zur Geschichte der KZ-Kommandanten

„Poza kilkoma uprzywilejowanymi osobami nikogo nie traktował [Karl Koch] jak człowieka”

Arthur L. Smith

„Ilse Koch zyskała sobie przydomek »Suki z Buchenwaldu« ze względu na okrucieństwo, lubieżne zachowanie, bezsensowny gniew i brak współczucia dla cierpienia”

Joshua M. Green, autor Sprawiedliwości w Dachau

Tytuł: Bestie z Buchenwaldu. Karl i Ilse Kochowie – najgłośniejszy proces o zbrodnie wojenne XX wieku

Autor: Flint Whitlock

Przekład: Mateusz Fafiński

Premiera: 10 czerwca 2014

ISBN: 978-83-7674-264-9

Stron: 392

Oprawa: twarda

Cena: 44,90 zł

Wydawnictwo Replika

 

Prolog

Spotkanie ze złem

 

Jakby to był jakiś szalony sen, nie z tego świata. kpt. Frederic Keffer, wyzwoliciel Buchenwaldu Kapitan Frederic Keffer nie mógł uwierzyć własnym oczom, uszom i węchowi. Był jasny, pogodny dzień 11 kwietnia 1945 roku. Keffer, szczupły oficer S-2 (wywiadu) przy 9. grupie bojowej z 6. dywizji zmechanizowanej, i jego trzyosobowy patrol wpadli właśnie na teren dotychczas im nieznanego Konzentrationslager Buchenwald - rozległego, obrzydliwego, śmierdzącego obozu za płotem z drutu kolczastego, otoczonego wieżyczkami strażniczymi. Leżał na wzgórzu dziewięć kilometrów na północny zachód od Weimaru w środkowych Niemczech. Keffer próbował zrozumieć, co zobaczył, ale nie mógł tego pojąć. Spoglądał na strażnice, teraz już puste. Wewnątrz znajdowały się rzędy kiepsko pobudowanych baraków, pokrytych papą. Nagle zobaczył tysiące ludzi w poniszczonych ubraniach z szaro-niebieskimi pasami, którzy zmierzali w jego kierunku.

Co to jest? - zadawał sobie w myśli pytanie. Jakiś obóz jeniecki?

Przez dziurę, którą ktoś wyciął w płocie z drutu kolczastego, Keffer wszedł na teren kompleksu. Natychmiast otoczyły go setki więźniów, ubranych w te okropne, upaprane odchodami uniformy. Podnieśli go do góry i zaczęli podrzucać w powietrze, aż zażądał, żeby postawili go na ziemi. Nie rozumiał, kim byli ci wychudzeni, słabi i śmierdzący ludzie w pasiastych ubraniach i nie mógł zrozumieć języków, którymi mówili. Pojął jednak niezwykłą radość, która malowała się na płaczących twarzach, wyrażoną ich śmiechem i okrzykami.

Kapitan Keffer, korzystając z pomocy swojego sierżanta i tłumacza, powoli zrozumiał, że miejsce to nazywa się Obóz Koncentracyjny Buchenwald 1 . Dowiedział się także, że na dźwięki świadczące o nadchodzeniu Amerykanów (w wiosce tuż za północno-zachodnią krawędzią kompleksu doszło do krótkiego starcia z niemieckimi oddziałami), tajny obozowy komitet ruchu oporu ruszył do walki, rozprowadził ukrytą broń i ruszył przeciwko strażnikom i administratorom obozu, przeganiając większość z nich.

Podekscytowani, szybko mówiący osadzeni, gestykulowali jak szaleni swoimi kościstymi rękoma, jakby słowa nie wystarczały, i próbowali wytłumaczyć Kefferowi, że byli więźniami politycznymi nazistów przez miesiące i lata oraz że pilnie potrzebowali jedzenia i pomocy medycznej. Amerykański oficer, nadal porażony swoim niespodziewanym odkryciem, obiecał im, że zaraz poprosi przez radio o pomoc.

Nikt nigdy nie powiedział kapitanowi Kefferowi i ludziom, którzy mu towarzyszyli, co to jest obóz koncentracyjny, czym 1 Po niemiecku obozy koncentracyjne nazywano Konzentrationslager lub w skrócie KL. Później, z nieznanych powodów, przyjął się skrót KZ. W niektórych niemieckich dokumentach można znaleźć skrót KZL ( jeżeli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od Autora). jest Buchenwald i gdzie na mapie sztabowej można go znaleźć. Nie było odpraw, instrukcji bojowych, filmów instruktażowych, żeby przygotować go na ten moment. To tak, jakby idąc przez las odnalazł miejsce lądowania przybyszów z obcej planety.

W liście do dziadka napisanym 23 maja 1945 roku Keffer stwierdził: Byłem pierwszym amerykańskim żołnierzem w tym miejscu. Można powiedzieć, że je wyzwoliłem, chociaż to nieprawda, bo wyzwolili je więźniowie, którzy zabili wielu strażników z SS zanim tam przybyłem. Szalony tłum przywitał mnie tego dnia! Nie potrafię tego opisać; kiedy wspominam tą chwilę, wydaje mi się, że to jakiś sen nie z tego świata
2 .

• • •

Odkrycie Keffera zszokowało generała porucznika George'a S. Pattona z amerykańskiej 3. Armii. W ciągu dnia lub dwóch od pierwszej wizyty Keffera, do Buchenwaldu zaczęły przybywać różne jednostki 3. Armii. Niektóre z nich miały udzielić nie- zbędnej pomocy medycznej świeżo wyzwolonym więźniom; zadaniem innych było odkarmienie i dostarczenie świeżej wody tym, którzy znajdowali się u progu śmierci; jeszcze inni mieli zbudować odpowiednie instalacje sanitarne, pochować zmarłych, wykonać tytaniczną pracę związaną z identyfikacją więźniów, ustalić skąd pochodzą i pomóc im odbudować zniszczone życia. Następni przybyli, by zobaczyć obóz - nie-

2 Frederic Keffer, list do dziadka, 23 V 1945. Otrzymano dzięki Leslie Keffer Rego, kolekcja Bernda Schmidta. Podważalny dowód na podłość ludzkiego postępowania wobec bliźniego.

W czasie, gdy do Buchenwaldu przybywali Amerykanie, stało się jasne, że od dawna dochodziło tam do straszliwych zbrodni. Wszędzie dookoła znajdowały się ich dowody. W całym obozie można było znaleźć setki wychudzonych trupów, usypanych w stosy na ziemi lub w wagonach. Przed krematorium, budynkiem z wysokim, kwadratowym kominem, leżały stosy ludzkich ciał; w środku budynku zwęglone szkielety ludzi wypełniały sześć pieców, teraz już chłodnych. Wszędzie unosił się obezwładniający smród uryny, ekskrementów, nieumytych ciał i śmierci.

Podczas kolejnych dni niektórzy z uwolnionych więźniów, mówiący po angielsku, oprowadzili Amerykanów po miejscach tortur i egzekucji. Zabrali ich do kamieniołomu, gdzie więźniowie pracowali jak niewolnicy; na wielki plac apelowy, gdzie kilka razy dziennie dochodziło do aktów przemocy i upokorzenia; do szpitala, gdzie chorzy więźniowie leżeli bez żadnej opieki, aż umierali; do budynku, w którym przeprowadzano eksperymenty medyczne na ludziach jak na królikach doświadczalnych; do baraków, gdzie brakowało miejsca dla czterdziestu, pięćdziesięciu, sześćdziesięciu tysięcy więźniów, którzy byli tam przetrzymywani; do kuchni, gdzie przygotowywano niejadalne posiłki; do budynku kanalizacji, który za- walił się od przeciążenia. Było to piekło Dantego, bez cienia współczucia.

Znacznie gorsze rzeczy czekały na tych, którzy mieli siły znieść takie widoki. W laboratorium patologicznym, wyglądającym jak wyjęte z jakiegoś taniego horroru, znajdowały się organy wewnętrzne nieznanych ofiar, zakonserwowane w słojach. Były tam także wielkie płachty wytatuowanej ludzkiej skóry.

 

Więźniowie opowiadali wyzwolicielom niemalże fantastyczne opowieści o nazistowskich torturach i okrucieństwie, o wytatuowanych więźniach mordowanych i obdzieranych ze skóry, którą później przerabiano na abażury do lamp. Tego było już zbyt wiele. Kim byli ludzie, którzy dokonali tak okrutnych czynów na innych ludziach? - pytali młodzi żołnierze nieprzygotowani na takie widoki, próbujący zrozumieć skalę tego okrucieństwa.

I - co równie ważne - gdzie teraz przebywali?

 


Komentarze
Polityka Prywatności