Niezwykle przyjemna książka o niezwykle przyjemnym życiu i gotowaniu (z lekkim naciskiem na to drugie) Agnieszki Maciąg. Rozkosz czytania, relaksująca joga dla umysłu, dużo fajnych przepisów i sporo praktycznych informacji.
Przy czytaniu tej książki można poczuć się na chwilę jak Agnieszka Maciąg – własna grządka, dojrzewające na krzaczku owoce, sałata, przyprawy przywożone ze świata, córeczka zajadająca się owsianką, mąż robiący całą noc tort i fotografujący przepięknie wszystko to, co autorka książki przygotuje. Czyta się to jak rozkoszne bestsellery o ucieczce na wieś, o świecie, w którym nie ma stresu, nie ma wielkich korporacji, pośpiechu, podkrążonych oczu i kłótni. Agnieszka Maciąg co prawda napisała książkę kulinarną, z przepisami, ale przemyca tam także receptę na życie – zdrowe, pełne miłości i radości.
Nie znaczy to, że to książka o niej – kwestii osobistych jest w niej akurat tyle, ile ma związku z kuchnią. A ponieważ gotować powinno się z miłością, więc o tej miłości też tam trochę jest…
Ale co najważniejsze są bardzo fajne przepisy: na owsianki, desery, zupy, główne dania, sałatki. Zdrowe, ale bynajmniej nie tylko wegetariańskie, z pestkami, ale i z tłuszczykiem. Trochę swojskie, trochę orientalne. Dokładnie rozpisane, widać, że wielokrotnie wypróbowane i doprowadzone do perfekcji. I niemal każdy ma się ochotę samemu przetestować.
Wielki plus za ciekawy przegląd przypraw i przyprawowych mieszanek, a jeszcze większy za porady, jak gotować kasze – w tym jaglaną i amarantusa. Bo to nie takie łatwe, a widać, że Agnieszka Maciąg eksperymentowała, walczyła, starała się i wie, że to nie takie hop siup – a skoro już wie, to się szczodrze dzieli doświadczeniem.
Żegnaj, Jamie, żegnaj Nigello – porzucam Was dla Agnieszki Maciąg.
Magdalena Rachwald