Podobno książki dzielą się na te, które dostają najwyższe odznaczenia, oraz na te, które chcą czytać ludzie. W tej drugiej kategorii Danielle Steel osiągnęła już chyba wszystko. Czytają ją miliony. Miliony stoją w kolejkach po każdą jej kolejną powieść. Jaka nagroda literacka może się temu równać?
Mam ostatnio sentyment do Danielle Steel, głównie przez wzgląd na to, że nie traktuje gatunku obyczajowego romansu jako wyłączną domenę młodych bohaterów. Czy tylko oni mogą kochać? Tych głównych bohaterów jest tutaj zresztą kilku. Marshall od lat kursuje pomiędzy biurami firmy w Los Angeles i San Francisco, tak samo zresztą jak kursuje pomiędzy dwoma kobietami. W jednym mieście czeka Liz, idealna korporacyjna żona, matka trójki dzieci, oddana towarzyszka życia męża. W drugim żyje dwadzieścia lat młodsza Ashley, matka dwóch bliźniaczek od lat godząca się na rolę tej trzeciej, coraz bardziej popadająca jednak w apatię w stosunku do swojego położenia. Na miłość nie czeka też już Fiona, zraniona, przekonana, że nikt nie jest w stanie godzić kariery ze związkiem. Ale czy zdoła wytrwać w swoich przekonaniach?
Tych bohaterów jest zresztą jeszcze więcej, chociaż reszta powinna być raczej uznawana za bohaterów drugoplanowych. Ale wszyscy są prawdziwi, ludzcy, tacy, jakich można spotkać na ulicach. Steel pisze o wzajemnych interakcjach, w których uczucia nie zawsze mogą stawać na pierwszym miejscu. Pokazuje ludzi, którzy muszą dokonać trudnych wyborów, czasami stają przed dylematami pozornie bez wyjścia, tylko po to, aby zobaczyć, że po przysłowiowej burzy zdecydowanie mamy słońce. Lubię Steel, bo stawia na dorosłe czytelniczki, unika cukierkowych opisów i nadmiernie lukrowanych metafor. Nie serwuje nierealnych rozwiązań, nawet jeśli zdecydowanie dąży do takiego czy innego happy endu. Pisze mądrze, o zwyczajnych ludziach, wciąga poruszającymi, ale zawsze prawdziwymi wątkami. Pisze o życiu. Trudnym, ale prawdziwym i niezmiennie niepowtarzalnym. Z takich powieści można czerpać nie lada pociechę. A czy można od książek chcieć czegoś więcej?
M.D.