Blondynka w Orinoko - Studentnews.pl recenzuje

Blondynka w Orinoko

Beata Pawlikowska jest niespokojną duszą. Jest kochana w swojej ojczyźnie, ale to podczas dalekich podróży odnajduje absolutny spokój i sens życia. Jeździ tam, gdzie nie pojechałby żaden europejski turysta. Ona nie jest turystką. Ona jest podróżnikiem. I dzięki swojej pasji pokazuje nam tę część świata, której większość z nas nigdy nie zobaczy.

Jak sama podkreśla, nie lubi sponsorów. Stara się podróżować za swoje pieniądze, swoimi drogami, w swoim tempie. Nie ma wyznaczonych celów, stara się iść za miejscowymi zwyczajami, żyć miejscowym życiem. Ta przepiękna książka – reportaż (celowo nie używam słowa album, bo to coś znacznie więcej) to relacja z jej dwumiesięcznej podróży do Ameryki Południowej. Pawlikowska poleciała do Wenezueli, nie wiedząc gdzie będzie koniec jej podróży. Nie wiedziała, gdzie się zatrzyma, nie wiedziała, gdzie będzie jeść. Nie wiedziała, co będzie jeść. Zdała się na nurt miejscowego życia, tak nieprzewidywalny, jak nieprzewidywalna była rzeka, którą płynęła. Miejscami zbyt płytka, żeby płynąć. Miejscami pełna blokad, które trzeba było usunąć.

Ta książka to zapis podróży. Podróży wyjątkowej, jakich mało. To zresztą opowieść nie tylko o podróży, ale też o życiu, jakiego nie znamy. Spokojnemu, pozbawionemu jakiegokolwiek pośpiechu, prowadzonemu w zgodzie z naturą i wewnętrznym, zagłuszanym przez codzienność rytmem. Pawlikowska notuje swoje refleksje, ilustrując je przepięknymi zdjęciami. Całość to zapiski z podróży, lekcja życia i pokory. Przepiękna, magiczna książka. Już nie mogę doczekać się kolejnej części.

Marta Czabała


Komentarze
Ostatnie:
16.06.2014 14:54
Dodał(a): ~teraz
A ja wolę Gringo na końcu Orinoko :)
Polityka Prywatności