„Gra Endera” to ważna dla mnie książka. Nie bardzo miałam ochotę czytać to samo raz jeszcze, tylko opowiedziane z innego punku widzenia – ta sama historia, ale widziana oczami Groszka. Ale nie było źle. Może nawet było całkiem dobrze.
Ten pomysł wygląda na bardzo marketingowy. Może by tak Card, zamiast pisać kolejne niszowe powieści, napisałby znowu coś bestsellerowego? Może znowu coś o Enderze, zwłaszcza, że niedawno w kinach był film i kolejne pokolenie poznało zapewne również książkę? Zgodnie ze wstępem Carda nie był to jednak pomysł wydawnictwa, a jego przyjaciela pisarza; książkę o Groszku mieli pisać wspólnie. Tak się jednak złożyło, że Carda tak wciągnął ten pomysł, że przejął przedsięwzięcie całkowicie (sorry, drogi przyjacielu pisarzu!).
Znowu mamy do czynienia z historią dziecka, które - może, może – ma szansę uratować ludzkość przez inwazją z kosmosu, przed Robalami. Groszek ma inne dzieciństwo niż Ender, ba, dzieciństwo Endera wypada w porównaniu po prostu sielankowo. Groszek ma przeciwko sobie całą ulicę Peterów, choć może nie aż tak zdeterminowanych, przynajmniej do czasu. Nędza, głód, stałe zagrożenie życia. A jednak ktoś dostrzega jego potencjał i dziecko trafia do szkoły bojowej w okołoziemskiej przestrzeni.
Część przed szkołą czytałam bez większych emocji; kolejne opisy nędzy i testowanych przez życie strategii Groszka raczej mnie męczyły niż sprawiały przyjemność. To taka lektura, że człowiek ją szanuje, ale raczej nie lubi. Za to w szkole było ciekawie – ciekawie zwłaszcza wtedy, jeśli się zna „Grę Endera”. To nie jest proste powtórzenie historii. To inna, alternatywna wersja, być może prawdziwsza; to już zależy od czytelnika.
Najwyraźniej Groszek jest jeszcze bardziej inteligentny i przenikliwy niż Ender, choć jednocześnie słabszy od niego pod niektórymi aspektami. Jest genialnym strategiem i taktykiem, ale czy potrafi być dowódcą? Czy umie kogoś pokochać? Nie do końca też wiadomo, czy Groszek w ogóle jest człowiekiem…
Jest ciekawie, jest emocjonująco. Niepokoi mnie tylko zapowiedź kolejnych tomów z Groszkiem w roli głównej. Ja już się nasyciłam. Ale może nie mam racji. Rynek wydawniczy jest na pewno innego zdania.
Magdalena Rachwald