Choćbym bardzo się starała, nie jestem w stanie wymyślić nowych, dostatecznie pozytywnych słów na opisanie tych książek. Wciąż pozostaję jednak pod wrażeniem tego, że naczelna autorka romansów pisze też świetne kryminały. A ten jest chyba najlepszy z serii.
Nawet jeśli morderca znany jest od samego początku książki. Jerry Reinhold zabił rodziców pod wpływem impulsu, kolejne ofiary były jednak już częścią przemyślanego planu. Porucznik Eve Dallas wie doskonale, że musi złapać mordercę, zanim lista jego ofiar jeszcze się powiększy. Ale czy zdąży zanim na obiad świąteczny zjadą się irlandzcy krewni Roarke’a?
Napisałam już tyle euforycznych recenzji książek z tej serii, że byłam całkowicie przekonana, iż nie znajdę już nowych pochwał. Ale znalazłam, bo ta książka z łatwością awansowała na pierwsze miejsce w serii. Jest po prostu najlepsza, być może dlatego, że inna jest niż jej koleżanki. Tożsamość mordercy znana jest dosłownie od pierwszej strony a śledztwo opiera się na tradycyjnej grze w kotka i myszkę, toczonej pomiędzy słynną porucznik Dallas a tytułowym złoczyńcą. A my jako czytelnicy dostajemy opowieść z dwóch, skrajnie różnych punktów widzenia. I być może dlatego cała książka jest tak interesująca, że po prostu nie da się jej odłożyć przez zakończeniem. Jeśli trafiliście na powieść w weekend, wasze szczęście. Jeśli w ciągu tygodnia, musicie liczyć się z poważnym zaniedbaniem obowiązków zawodowych, bo po prostu przepadniecie. Przepadniecie, bo to fantastycznie napisany kryminał, pełen znanych i lubianych wielbicielom serii bohaterów. Przepadniecie, bo intryga zawiązana przez Norę Roberts jest jeszcze lepsza niż we wszystkich poprzednich książkach z serii. Będziecie czytać i czytać, aż do samego końca. Nie wiem czy już klasyfikuję się na uzależnienie od tej doskonałej kryminalnej serii, ale jeśli tak, trudno. Z takim uzależnieniem z przyjemnością będę żyć.
Marta Czabała