Jeśli Amerykanie nie przerobią tej książki na film, będzie to jedna z największych strat ostatniego 10lecia. To po prostu wymarzony scenariusz na doskonałą hollywoodzką produkcję. Tak jak wymarzona jest sama powieść. Przynajmniej dla tych, którzy kochają mroczne historie z pogranicza thrillera i horroru, świetnie napisane, pełne niespodzianek, przyprawiające o prawdziwe dreszcze.
A jeśli książka prawdziwie straszy –już to znaczy, że jest świetną powieścią. Mroczny i straszny jest już sam początek. Sierpień 1939 roku. Stary angielski węglowiec wpada w niewytłumaczalną mgłę i o mało nie ulega kolizji. Tuż obok dryfuje niemiecki statek wycieczkowy pod tajemniczą nazwą Valkirie. Anglicy wchodzą na pokład, tylko po to, aby przekonać się, że statek jest opuszczony, a jedynym pasażerem jest niemowlę, dziecko z gwiazdą Dawida na szyi. Siedemdziesiąt lat później pewna angielska dziennikarka chce napisać reportaż o statku, który od pamiętnego rejsu nie pozwolił wyprowadzić się w morze. Teraz stał się własnością pewnego bogatego biznesmena, który chce raz na zawsze wyjaśnić tajemnicę zniknięcia załogi sprzed lat. Valkiria rusza na kolejny tajemniczy rejs… Ostatni?
Ta książka porywa tak mocno, jak mocno zaangażowani w feralny rejs są jego bohaterowie. Nie wiem co myślał sobie Manel Loureiro kiedy wybierał karierę prawnika. Przecież jest stworzony do pisania powieści, przynajmniej tych, gdzie królują duchy, zjawiska nadprzyrodzone, a poprzednio również zombie. To król stopniowania napięcia, wyrażonego zarówno w małych, pozornie nieistotnych scenach, jak i tych końcowych, zawiązujących wszystkie wydarzenia całej historii. To powieść FENOMENALNA. Doskonała w swoim gatunku, wybitna na każdej stronie, straszna a najlepszym sensie tego słowa. Książka, która straszy już na pierwszej stronie. Nie da się tego strachu pozbyć, ale samej książki nie da się też odłożyć, aż do ostatniej strony, po której pozostajemy jeszcze długo pod mocnym wrażeniem. Pisarz, który umie przestraszyć swoich czytelników na pierwszych 5 stronach powieści, jest pisarzem wybitnym. Mam gdzieś artystyczne gatunki, chcę czuć prawdziwe emocje przy książce, nawet jeśli ta książka sprawia, że jestem przerażona. I chociaż nie brakuje w powieści dramatu, Loureiro nie przesadza, nie wciska nam nadmiernie tandetnych motywów. Straszy w idealnym wymiarze, pisząc opowieść o przeszłych wydarzeniach, które mają bezpośredni wpływ na wydarzenia teraźniejsze. Porywa, trzyma bez reszty. Nie da się tej książki odłożyć, nie da się porzucić. Jest idealna. Jeśli kochacie gatunek do straszenia, to dla wasz książka idealna. Dla innych też może być wydarzeniem. Czytajcie. Bez reszty.
Marta Czabała