Mike Greenberg od lat działa na rzecz zwalczania nowotworów, w szczególności raka piersi. Jego książka to opowieść dla wszystkich kobiet, które stanęły przed tym najważniejszym z wyzwań, jakim jest potencjalnie śmiertelna choroba. To także książka dla kobiet, które stoją w życiu przed dylematami, które wydają się stanowić wielką, nieprzekraczalną barierę. Na końcu ciemnego tunelu zawsze jest światło. Czytajcie, bo to opowieść, jakich mało.
Nie znajdziecie tutaj sensacji, nie znajdziecie wybuchów czy pościgów. Znajdziecie za to zwyczajne, ale niezwyczajne kobiety, które nie zawsze zdają sobie sprawy z własnej wartości. Samantha pochopnie wychodzi za mąż, już w podróży poślubnej odkrywając zdradę męża. Brooke jest przykładną żoną i matką dzieci, w głębi duszy czuje się jednak samotna. Katherine przeżyła kiedyś wielką, nieszczęśliwą miłość, po której nigdy nie doszła do siebie. Wszystkie te kobiety połączy jedna wspólna choroba, najgorsza z możliwych, często odbierająca kobiecość, zmuszająca jednak do innego spojrzenia na to, co ważne.
Greenberg swobodnie przeplata historie trzech osób, opowiadając o ich życiu przed i po chorobie. Pisze o zwyczajnych, codziennych kobietach, w których życiu odnajdzie się tak wiele czytelników tej książki. I właśnie dlatego ta powieść ma tak silne oddziaływanie. Greenberg pokazuje nieszczęścia, upadki, ale też drogę do silniejszej wersji samego siebie. No dobrze, w tym przypadku samej siebie, bo mężczyźni stanowią w tej opowieści raczej tło. Aż trudno uwierzyć, że mężczyzna tak dobrze utożsamia się z kobiecymi uczuciami, tak wiarygodnie opisuje kobiece przeżycia, tak doskonale wchodzi w przysłowiowe kobiece buty. Być może jednak każdy mężczyzna ma kobiecą stronę swojej natury, bo to po prostu książka kobieca, o kobietach i dla kobiet. Tyle, że napisana przez mężczyznę. Silnie oddziaływująca na wewnętrzne „ja”, wzruszająca, bez reszty absorbująca. To jedna z tych powieści, które po prostu trudno odłożyć, tym bardziej, jeśli same jesteśmy dorosłymi kobietami z własnymi historiami. Nie musiałam i obym nigdy nie musiała zmierzyć się z ich przeżyciami. Ale jeśli kiedykolwiek będę musiała, wiem już skąd mogę czerpać dodatkowe pokłady siły. Dziękuję.
Marta Czabała