Arno Strobel powoli staje się tym pisarzem, na którego czeka się z prawdziwymi dreszczami, z niecierpliwością odliczając dni do kolejnej premiery. Dotychczas mieliśmy niewątpliwą przyjemność zapoznać się z dwoma jego powieściami. Ta trzecia jest bez wątpienia najlepsza. To rasowy, tradycyjny, fantastyczny kryminał. Nie da się od niego oderwać!
Wiem to bardzo dobrze, bo mimo natłoku pracy, po prostu nie byłam w stanie oderwać się od tej powieści; czytałam, aż dowiedziałam się, kto był poszukiwanym mordercą. Oberwałam od szefowej, zdenerwowanej, że praca nie jest wykonywana na czas. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie. No bo jak przyznać się, że pochłonął mnie Arno Strobel?
A pochłonął, jak cholera. Tak dobrego kryminału nie czytałam od dawna. Córka właściciela jednej z najważniejszych miejscowych gazet znika bez śladu. Wpływowy ojciec naciska na policję; nad sprawą pracuje specjalnie powołany zespół śledczych. Andrea Matthiessen i Stephan Erdmann odkrywają, że morderca wzoruje się na kryminale średnio znanego pisarza Christopha Jahna. Czy to sam pisarz chce wpłynąć na sprzedaż swoich książek? Czy mordercą jest ktoś inny, uznający się za największego fana kryminałów?
Strobel nie daje nam odetchnąć. Nawet na małą chwilę. To jedna z tych książek, które pochłaniają 3 sekundy po przewróceniu okładki. I nie puszczają aż do samego końca. Chociaż przyzwyczajeni jesteśmy raczej angosaskich (a ostatnio też skandynawskich) kryminałów, okazuje się, że te niemieckie są dla nich poważnym zagrożeniem. Kto wie, może nawet w niektórych sprawach je wyprzedzają? Strobel tworzy fantastyczną, doskonale skonstruowaną fabułę – pełną niedopowiedzeń, zagadek i nieodzownego dla kryminałów wybuchowego finału. Całość toczy się tak samo jak wartka rzeka, płynąca nieprzerwanie z silnym nurtem, nie odpuszczająca ani na moment, nie pozwalająca na chwilę wytchnienia, przynajmniej do momentu aż dotrzemy do samego końca. Siłą autora są doskonale zarysowane postacie, i te dobre i te złe, wiarygodne na tyle, że można ich podejrzewać o prawdziwe istnienie. Jak to w najlepszych kryminałach bywa, tutaj nic nie da się przewidzieć. Można spekulować, ale uprzedzam lojalnie, nie macie szans tracić. Sztuką jest napisać kryminał, który zaskakuje na każdej kartce, ale na samym końcu wprowadza w osłupienie. Brawo, brawo, brawo. I ojej.
Marta Czabała