Smutna, piękna, słodko - gorzka książka o różnych wymiarach miłości i poświęcenia. To książka bez patosu, bez emocjonalnego wymuszenia, bez wciskania nam jakiegokolwiek lepszego lub gorszego morału. To polska książka o tym, co w naszym kraju jest wciąż tematem tabu. O chorobie psychicznej, przyczynie napiętnowania jednostki, niezależnie od tego, z jakimi problemami się zmaga.
Trzynastoletnia Agata poddaje się bez bólu, kiedy matka zabiera ją z dużego miasta i ucieka do małej mieściny, gdzieś w górach. Teresa chce z córką zacząć od nowa, w końcu stając się matką, jaką być zawsze chciała. Nie miała do tej pory szansy, bo od Agaty odgradzała ją własna matka i szpital, w którym spędziła wiele miesięcy lecząc się z choroby psychicznej. Teraz ma wreszcie być inaczej. Ale czy nieporadna Teresa będzie w stanie zapewnić dziewczynce życie, na jakie zasługuje? Czy choroba nie da o sobie znać? Co zdarzyło się w górach, że Agata prawie straciła życie?
To książka znacznie mądrzejsza niż mogłaby sugerować okładka albo opis. To coś znacznie więcej niż tylko opowieść o więzi pomiędzy matką i córką, chociaż ta jest podstawą całości. Teresa czuje zwierzęcą potrzebę zostać matką, o jakiej byciu zawsze marzyła. Wspiera ją w tym Agata, pełna tęsknoty, chociażby za namiastką normalności. Ale nie zawsze wszystko jest możliwe. Na bazie tej opowieści Małgorzata Warda porusza jeszcze wiele niezmiernie istotnych społecznie tematów. Pisze o małomiasteczkowej mentalności, ludziach gotowych wydać osądy o innych, wciąż nie zauważających własnych wad. Pokazuje, jak jednoznaczni i szybcy w osądach potrafią być ludzie, kiedy poddani są medialnej sieczce, w którą bezkrytycznie wierzy tak wiele osób. To niezmiernie mądra książka, pokazująca jak szybko oceniamy osoby i sytuacje po przysłowiowej okładce. Nie oceniajcie też tej, sugerującej trochę powieść dla nastolatek. Nie można się bardziej pomylić. Warda pisze lekko, mądrze, do ostatniej chwili zachowując obiektywność. Ach, gdyby każdy tak robił…
O.K.