Rogi - Studentnews.pl recenzuje
Obejrzałam film, przeczytałam książkę. Książka wydała mi się nieco lepsza, ale też niezbyt satysfakcjonująca. Jest rzetelna, porządnie, a może nawet bardzo dobrze napisana, z jednym – moim zdaniem – naprawdę dobrym pomysłem. Gdyby Hill zrobił z niej długie opowiadanie – pewnie byłoby świetne. Jako powieść „Rogi” są nużące.
Bywają książki złe, ale jednak dające masę przyjemności w czytaniu, podobnie bywa z filmami. "Rogi" to przeciwny koniec skali - dobra książka, która jednak jest taka sobie. Jak bardzo dobre szkolne wypracowanie, które jednak nie nadaje się do publikacji ani w tabloidzie, ani w tygodniku opinii. Nie ma seksapilu.
Ig ma dziewczynę Merrin, oboje mieszkają w niezbyt dużym amerykańskim miasteczku. Kochają się, a wszystko w ich życiu zapowiada się świetnie. Jednak Merrin zostaje zamordowana. Za mordercę powszechnie uważa się Iga; jednak wszystkie dowody z miejsca zbrodni zostały zniszczone i nic nie da się udowodnić - ani jego winy, ani niewinności. Rok po śmierci Merrin Igowi zaczynają rosnąć rogi. Ale to tylko zewnętrzna część jego metamorfozy.
Hill pisze dobrze, może nawet bardzo dobrze. Gdyby robił w gatunku powieści obyczajowych, byłyby to zapewne porządne średniaki, które nie obchodziłyby prawie nikogo. Miłe że trzyma się nieco bliżej horroru - odrobina szaleństwa jest zawsze mile widziana i poszerza krąg zaangażowanych odbiorców. Znam jego opowiadania, które uważam za takie sobie. Nie czytałam jego nagradzanej powieści "Pudełko w kształcie serca" - mam nadzieję, że jest fenomenalne. Jako synowi Stephena Kinga jest mu na pewno łatwiej na rynku - ale na swój sukces pracuje sam. Widać, że ma pisarskie narzędzia - i że może napisać naprawdę dobrą, naprawdę straszną książkę, która sprawi, że własny dom wyda nam się niepewnym miejscem, a znajomi i bliscy ludzie staną się na chwilę nieco obcy. Coś, co przeniesie czytelnika w nieco inną, rozkosznie i niebezpiecznie zdeformowaną rzeczywistość. Co będzie większe niż życie.
Ale to jednak nie tym razem.
Bardzo doceniam w "Rogach" nie tyle pomysł z wyrastającymi na czole bohatera rogami, co z tym że pod ich wpływem kolejni ludzie opowiadają Igowi o swoich mrocznych myślach i pragnieniach - czasem obrzydliwych, czasem śmiesznych, czasem przerażających. To cudowny pomysł na opowiadanie i ładnie wygrany, ale nie pociągnął całej powieści. Z ciekawej akcji przechodzimy do kolejnych retrospekcji, które może i bywają wzruszające, może i ciekawe, może i dobrze napisane, ale nie trzymają w napięciu i niespokojnym oczekiwaniu "co będzie dalej".
Zagadka zbrodni wyjaśnia się mniej więcej w jednej czwartej książki. Potem zostaje nam już tylko pytanie o samą Merrin - a odpowiedź mógłby wymyślić scenarzysta popołudniowego serialu o przeciętnej oglądalności; rozwiązanie jest słabe, irytujące i bardzo serialowe właśnie. Lepiej byłoby, gdyby zamiast Merrin więcej miejsca i uwagi otrzymał przyjaciel Iga Lee; ten to dopiero czarująca postać, niezupełnie nawrócony grzesznik.
"Rogi" są umiarkowaną zachętą do tego, żeby śledzić to, co robi Hill. Nie dyskwalifikują go, ani nie zrobią z niego mojego idola. Oczywiście, że wolę Kinga ojca - ale powiedziemy sobie szczerze, ileż senior napisał słabych książek… Rzecz w tym, że tak naprawdę liczą się tylko te dobre.
A te dobre to naprawdę coś wielkiego. Czego i juniorowi życzę.
Magdalena Rachwald