Mam ze skandynawskimi kryminałami taki przyziemny problem, że trudno jest mi zapamiętać imiona bohaterów. A jeszcze nazwiska! Niestety, przez dekady przyzwyczailiśmy się do anglosaskich nazw. Ale tak serio, to jedyna różnica, jaką widzę. Bo jak już dokonać bardziej sensownego porównania, to te skandynawskie są tak samo przyjemne jak ich zachodni koledzy. Nie wszystkie doskonałe. Ale dobre, bardzo dobre i wybitne. „Zwiastun śmierci” zakwalifikowałabym z czystym sumieniem do tej środkowej kategorii.
Rodzina Sachs – Smithów doświadczyła ostatnio ogromnej tragedii. Umiera żona nestora rodu, a ten kilka dni po pogrzebie znika bez śladu. Mało kto wie, że z domu znika też witraż przedstawiający Anioła Śmierci, przetrzymywany w rodzinie od pokoleń. Wkrótce policja odkrywa, że pani Sachs – Smith nie odebrała sobie życia a została zamordowana… Jak wiąże się to ze zniknięciem kolejnych kobiet w Hiszpanii?
To kolejny (dla niektórych, bo dla mnie pierwszy – na pewno nie ostatni) tom o przygód policjantki Louise Rick. To sensowny, przyzwoity kryminał, z niezłym (chociaż może niekoniecznie wybuchowym) finałem, do którego docieramy z dużą przyjemnością. Jak to w dobrych kryminałach bywa, Sara Blaedel stawia na sensowną, mocną akcję, która ani przez chwilę nie traci na wartkości. Nie przesadza, nie popada w patos, chociaż miejscami mam wrażenie, że stawia na zbyt łatwe rozwiązania. Nie znaczy to jednak, że jej książka traci na wartości, czy obdziera nas z przyjemności czytania. To lekka, sensowna lektura, którą czyta się z ciekawością w poszukiwaniu rozwiązań. Idealna na coraz ciemniejsze i coraz bardziej zimowe wieczory. Czy w takich chwilach jest coś lepszego niż dobry kryminał?
M.D.