Ta książka z powodzeniem mogłaby obdarzyć klimatem kilka innych powieści, a i tak zostałoby jej całkiem sporo. To trochę dramat, trochę powieść obyczajowa, trochę kryminał. To książka o kobietach i pewnie bardziej dla kobiet. Refleksyjna, nostalgiczna, pełna emocji.
Wanda w wieku trzydziestu lat zostaje wdową. Ot tak. Głupi wypadek sprawia, że w jednej chwili traci wszystko co kochała. Podczas pogrzebu dowiaduje się, że zmarły mąż nie był jej wierny a w chwili śmierci był właśnie z kochanką. To właśnie dlatego przy życiu Wandę trzyma ją tylko jedna myśl, wytropić i zemiścić się na kochance męża, 23letniej Mariannie. Tak właśnie trafia do nadmorskich Brzegów, gdzie jej wróg dochodzi do siebie po wypadku. Marianna nie wie jeszcze ile osób jej nienawidzi. Po wypadku straciła pamięć i jedyne co pamięta, to rzeczy które opowiada troskliwie opiekujący się nią Marek...
Anna Fryczkowska przyzwyczaiła mnie już do mądrych książek. Sztuką jest napisać powieść sensacyjną, ale napisanie mądrej sensacji jest już sztuką wybitną. W akcji tej książki sporo jest refleksji, pytań o codzienne życie, znaków, że nie wszystko jest zawsze jednoznacznie dobre albo złe. Fryczkowska pokazuje, że każda opowieść ma różne strony, a wina nie jest rzeczą jednoznaczną i niezmienną. Jednocześnie zaś ani przez chwilę nie przerywa akcji, spójnie powiązanych wątków i doskonale poprowadzonej fabuły. Nie sposób nie lubić jej głównych bohaterek. Pierwszą rolę w tej opowieści grają bezsprzecznie kobiety. Kipiąca rządzą zemsty Wanda i rozchwiana emocjonalnie Marianna, kobiety które powinny się nienawidzić, ale które jakoś się do siebie nawzajem przyciągają. Ta wzajemna relacja, oparta na nieszczęściu, nienawiści i miłości przyciąga czytelnika bez reszty. Nie można się od tej książki oderwać, nie można jej odłożyć, w poszukiwaniu końca, którego zupełnie nie można przewidzieć. To książka tajemnica, książka labirynt, przepełniona emocjami na każdej kartce, w każdym akapicie. Fenomenalna bez reszty.
M.D.