27 stycznia 2015 roku przypadła
70. rocznica wyzwolenia Auschwitz. Z tej okazji otwarto w Bundestagu wystawę
Śmierć nie ma ostatniego słowa. Towarzyszyła jej książka napisana przez kuratora wystawy Jürgena Kaumköttera, w której przedstawił on przegląd dzieł stworzonych w kryjówkach, gettach i obozach, a także postaci ich twórców. Wiele z tych prac nie było znanych szerszej publiczności, po raz pierwszy też opisane zostało tło ich powstania.
Twórczość artystyczna uprawiana w obozach wiązała się ze sporym ryzykiem, ale zarazem dawała twórcom poczucie wewnętrznej wolności. Już samo zdobycie przyborów i materiałów malarskich często stanowiło problem. Zaledwie garstka więźniów żyła w warunkach pozwalających im tworzyć prace artystyczne. Strażnicy często dostrzegali talenty artystów: dzieła sztuki były pożądanym obiektem wymiany w handlu zarówno z (funkcyjnymi) więźniami, jak i z esesmanami. Portrety i obrazy stały się w obozie częścią złożonego systemu przekupstwa i wynagradzania. Do tego dochodziły prace wykonane na zamówienie: na przykład w 1942 roku Oberscharführer SS
Ludwig Plagge zamówił portret u
Wincentego Gawrona. Artysta wykonał rysunek na podstawie fotografii. "W dowód łaski" otrzymał za to dwie kromki chleba i dziesięć niemieckich papierosów. Rok wcześniej, jesienią 1941 roku, z inicjatywy polskiego więźnia
Franciszka Targosza powstało obozowe muzeum. Komendant obozu
Rudolf Höß polecił wystawiać tam głównie przedmioty artystyczne zabrane więźniom. Muzeum dawało ponadto grupie więźniów skupionych wokół Targosza możliwość malowania we względnie swobodnych warunkach:
Mieczysław Kościelniak tworzył tam zarówno prace na zlecenie SS, jak i potajemnie obrazy dla obozowego ruchu oporu. Pośród przykładów sztuki obozowej szczególne wrażenie robi "teczka oświęcimska"
Mariana Ruzamskiego. Zawiera ona 40 portretów, jakie powstały w nieludzkich warunkach: wśród brudu, śmierci i chorób Ruzamski rysował swoich współwięźniów. Zarówno on, jak i portretowani ryzykowali przez to życiem. Mimo to portrety nie zawierają żadnego symbolicznego kontekstu, nic nie wskazuje na terror, pod jakim powstały.
Powojenny wstrząs trwał długo: dopiero 20 lat po wojnie młode pokolenie twórców zdołało znaleźć język artystyczny, którym można było wyrazić tamten kataklizm. Jürgen Kaumkötter uzupełnił swoją prezentację dzieł z tego tragicznego okresu "genealogią tematu masowego mordu w historii sztuki" oraz opisem pokolenia młodych artystów, którzy starają się uporać z Holokaustem - jak tworząca instalacje
Sigalit Landau czy autor powieści graficznych
Michel Kichka.
W książce
Śmierć nie ma ostatniego słowa Jürgen Kaumkötter przypomina, że sztukę powstałą w obozach należy uwolnić z "więzienia metafor". My, widzowie, nie powinniśmy sprowadzać jej do statusu samego tylko świadectwa grozy. Kaumkötter uznaje prace powstałe w obozie za pełnoprawną sztukę, rozważa ich wielowarstwową symbolikę, a także bezlitośnie realistyczne przedstawienie powszedniego cynizmu. Pozostaje żywić nadzieję, że tacy twórcy, jak
Mieczysław Kościelniak, Peter Kien, Felix Nussbaum, Jerzy Adam Brandhuber, Marian Ruzamski, Wincenty Gawron, Waldemar Nowakowski i
Yehuda Bacon będą w przyszłości doceniani nie tylko jako świadkowie, lecz także jako artyści. Wtedy śmierć nie będzie miała ostatniego słowa.
Pod koniec lipca Muzeum wyda również trójjęzyczną, polsko-angielsko-niemiecką książkę zawierającą esej
Delfiny Jałowik na temat sposobu interpretowania problemu Auschwitz przez
współczesnych artystów, a także opisy i reprodukcje prac pokazywanych w MOCAK-u na wystawie
Polska - Izrael - Niemcy. Doświadczenie Auschwitz. Publikację uzupełni płyta z zapisem performansu rysunkowego Michela Kichki, który odbył się w Noc Muzeów, 15.5.2015 w Bibliotece MOCAK-u.
Jürgen Kaumkötter
Śmierć nie ma ostatniego słowa. Sztuka w tragicznych latach 1933-1945
Kraków 2015
Przekład: Bogdan Baran
Redakcja: Delfina Jałowik
Projekt graficzny, DTP: Rafał Sosin