Jeszcze 10 lat temu Jekaterynburg był miastem bezprawia. Aż do dnia, gdy do walki ze złem stanął w samozwańczy szeryf. Wraz z kowbojami w czarnych skórzanych kurtkach zaczął zaprowadzać w mieście porządek. Mniejsza, jakimi metodami. Grunt, że dzięki niemu Jekaterynburg z dnia na dzień zmieniał się na lepsze. A może tak się tylko szeryfowi wydawało?
Jewgienij Rojzman to biznesmen, działacz społeczny, poeta, kolekcjoner starych ikon i rajdowiec, a ostatnio również mer Jekaterynburga. Dla jednych geniusz, dla innych wariat. Jedni mają go za bandytę, inni za świętego. Czyż może być ciekawszy bohater powieści reporterskiej? W dodatku w mistrzowskim wykonaniu Walerija Paniuszkina, autora bestsellerowej "Rublowki"?. "Rosyjski Robin Hood" to nie tylko książka o ekscentrycznym Rojzmanie, szeryfie z Jekaterynburga. To przede wszystkim książka o Rosji, po której, podobnie jak po samym Rojzmanie, można się wszystkiego spodziewać.
Walerij Paniuszkin (ur. 1969 w Leningradzie) - jeden z najbardziej znanych
i wpływowych rosyjskich dziennikarzy, zaangażowany publicysta, pisarz, scenarzysta.
Z wykształcenia teatrolog. Za swoje felietony dla portalu Gazeta.ru w 2004 roku otrzymał
najważniejszą nagrodę dziennikarską w Rosji Złote Pióro. Pisał m.in. dla gazety "Kommiersant" i magazynów "GQ", "Esquire" i "Snob". Współpracuje z Rosyjską Fundacją Pomocy i pisze scenariusze charytatywnych koncertów "Podaruj Życie". Napisał dziesięć książek. W Polsce znany dotychczas jako autor czterech z nich: "Michaił Chodorkowski. Więzień ciszy", "Gazprom: rosyjska broń", "Dwanaścioro niepokornych. Portrety nowych rosyjskich dysydentów" oraz bestsellerowej "Rublowki". Jego reportaże tłumaczono na
kilkanaście języków.
W cygańskiej osadzie są wąskie uliczki. Przy nich płoty, ogródki, rozwalające się domy.
Cygańskie murowane wille z wieżyczkami i kutymi kratami sterczą oddzielnie jak zęby chorego na szkorbut. Przed wyznaczonym czasem zaczęły się zjeżdżać samochody. Czarne z przyciemnianymi szybami. Parkowały na ukos, wysiadali z nich mężczyźni w czarnych skórzanych kurtkach. Wychodzili i stali, bujając się na piętach. Między mężczyznami w czerni chaotycznie biegali dziennikarze z kamerami na ramionach. Ale nie wiedzieli, o co pytać. Mówili tylko Kabanow i Rojzman, jednak i ci wyglądali na zakłopotanych. Powiedzieli tylko jedną sensowną rzecz: że w mieście zaczyna działać pager alarmowy akcji "Bez arkotyków". Na ten pager każdy obywatel może wysłać wiadomość, jeśli wie, gdzie znajduje się bajzel albo
melina. I... Chyba nie trzeba mówić, co mogą zrobić ci mężczyźni w czerni, jeśli się im powie,
gdzie znajduje się bajzel albo melina. Postali tak godzinkę i się rozjechali. Ale nie do domów. Na polowanie. Po demonstracji w cygańskiej osadzie jeszcze przez kilka dni, tygodni, a może przez cały miesiąc trzysta samochodów jeździło po mieście i polowało na dilerów.
Fragment książki