Chyba strzelę focha — Mikołaj Milcke
Gej w wielkim mieście po krakowskich przejściach z byłym księdzem wraca do Warszawy. Ląduje w ramionach przystojnego Wiktora. Od tej chwili wszystko – z apartamentem w modnej dzielnicy włącznie – wydaje się idealne.
Jest związek, miłość
i stabilizacja. Myli się jednak ten, kto sądzi, że związek
gejów jest wolny od zagrożeń ze strony teściowych. Do akcji
wkracza bowiem Marta – z pozoru wrażliwa artystka, w
rzeczywistości zapiekła homofobka, która chce zniszczyć
sielankę. Główny bohater dochodzi do wniosku, że nie chce już
być gejem i wpada w ręce ludzi, którzy twierdzą, że
homoseksualizm można wyleczyć. Jak grypę.