"Narracyjna umiejętność Sowuli polega na przetwarzaniu banalnych historii w intrygujące opowieści. Autorka tworzy prozę obserwacji obyczajowej wolną od moralizowania. Do problemów swoich postaci umiejętnie wtrąca refleksje o rozerotyzowanym szympansie bonobo czy wierszyki do świętego Antoniego. Dzięki temu proza o powszechnie znanej codzienności - uciążliwym braku pieniędzy, złośliwej dyrektorce, tajemniczym romansie - nie staje się trywialna. Jeśli literatura jest sztuką wnikliwego podglądania rzeczywistości to opowiadania Sowuli są jej dobrym przykładem." Urszula Glensk
Rozmowa z Katarzyną Sowulą, autorką powieści "Fototerapia" i zbioru opowiadań "Zero osiemset".
Po powieści "Fototerapia" wydała Pani zbiór opowiadań - ponoć to forma dyskryminowana przez wydawców, dlaczego ją Pani wybrała?
Pisanie rozpoczynam od znalezienia formy odpowiedniej dla konkretnej historii, którą chcę opowiedzieć. Gdybym dwa lata temu miała historię na powieść, napisałabym powieść. Zresztą uważam, że obie te formy są równie trudne, choć pisze się je zupełnie inaczej. Na szczęście w Czarnym nikt opowiadań nie dyskryminuje, w ogóle nie poruszaliśmy tej kwestii, więc widocznie nie było problemu.
Jacy są Pani mistrzowie krótkiej formy?
Kiedyś zaczytywałam się opowiadaniami Mrożka. Bardzo lubię "Artystę", w którym "Kogut zaryczał jak umiał", a kiedy dyrektor cyrku uparcie nie chciał obsadzić go w roli lwa, proponując o ileż skromniejszą rolę koguta, rzucił obrażony "Ja dla pana przyjemności nie będę udawał ptaka". Kapitalne. Oprócz tego Cortazar i, rzecz jasna, "Bakakaj" Gombrowicza.
Wydaje się, że miasto jest permanentną dekoracją większości Pani opowiadań - ono wpływa na bohaterów? W jaki sposób?
Oczywiście, że wpływa. Rytm życia dużych miast narzuca rytm życia ich mieszkańcom. Na co dzień Warszawa bardzo mnie męczy, jednak kiedy piszę - jej wady stają się zaletami: im więcej niejednoznacznych sytuacji, niecodziennych zachowań, podejrzanych typów, pokrętnych historii, tym lepiej.
Żyje i pisze Pani na warszawskiej Pradze. Ostatnio wiele się mówi o tzw. praskiej szkole prozy. Co takiego ma w sobie Praga? Co mogłoby według Pani łączyć prozę piszących/mieszkających tam ludzi?
Na Pragę trafiłam przypadkiem, zaraz po przyjeździe do Warszawy i tak się po prostu złożyło, że nawet jeśli się przeprowadzałam, to znów z Pragi na Pragę. To jasne, że klimat tego miejsca wpływa na pisarzy, ale bardzo nie lubię uogólnień, uważam, że każdy pisze po swojemu. Zresztą mieszkałam już w tylu skrajnie różnych miejscach, że czas wykorzystać inne doświadczenia.
Co łączy wszystkie Pani opowiadania w jeden zbiór, co je spaja?
Historie opowiadające o samotności, która w miejskim tłumie staje się tym dotkliwsza.
Jaką rolę odgrywają w Pani prozie święci? Co niosą? Postrzega ich Pani raczej jako symbol czy realną siłę?
Dziwna sprawa z tymi świętymi. Niby ciągle kogoś beatyfikują, kanonizują, wiary nie tratuje się wybiórczo, ale niech Pani spróbuje opowiedzieć sąsiadowi na przykład o transwerberacji…
Istnieje spór: niektórzy sądzą, że literatura jest z życia, inni, że z literatury. Ustawiłaby się Pani raczej po stronie "doświadczenia" czy "kurzu biblioteki"?
Gdybym miała wybrać jedno, to w moim przypadku jest to doświadczenie - własne i tych, którzy chcą mi o swoich przeżyciach opowiedzieć. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdybym nie przeczytała tych wszystkich książek, które są dla mnie ważne, to moje pisanie byłoby zupełnie inne.
Sylvia Plath w swoich "Dziennikach" wciąż powtarza "muszę pisać". Czy pisanie to dla Pani imperatyw, forma natręctwa, przyjemność?
Zawsze mam przy sobie notes, zapisuję pomysły i podsłuchane dialogi, ale do pisania siadam rzadko. Napisanie "Zero osiemset" zajęło mi ponad dwa lata, a nie jest to, umówmy się, szczególnie opasły tom. Pisanie daje mi wolność wypowiedzi, co jest dla mnie niezwykle istotne, ale jest też wielkim wyzwaniem i ciężką pracą, od czasu do czasu przynoszącą satysfakcję.
Które opowiadanie ze zbioru jest dla Pani szczególnie ważne i dlaczego?
Najważniejsze jest "Klejmo" - z wielu powodów. Mam cichą nadzieję, że to opowiadanie jest pierwszym z całej serii traktującej o świecie, który odchodzi w zapomnienie. Są jeszcze ludzie, którzy mogą mi o nim opowiedzieć i nie chciałabym zmarnować ostatniej szansy wsłuchania się w ich historie.
Rozmawiała Agnieszka Wolny-Hamkało