"Kiedy czasu już dla nas nie będzie" Marta Nowik
Życie w Domu Pogodnej Starości toczy się swoim utartym, sennym rytmem. Nieoczekiwanie spokój pensjonariuszy burzy nadejście zagadkowej przesyłki. W tajemnicy przed personelem postanawiają zajrzeć do środka. Jakie jest ich zdziwienie, gdy w niepozornych, oklejonych taśmą kartonach znajdują niezwykłe przedmioty: skrzypce, kołyskę i... małą trumnę z lustrem zamiast dna!
Kto i dla kogo przysłał tę paczkę? Nie wiadomo. Na kartonach wypisano imię i nazwisko odbiorcy, ale kłopot w tym, że nikt taki w ośrodku nie mieszka. Kiedy napięcie sięga zenitu, w Domu Pogodnej
Starości pojawia się niespodziewany – i bardzo młody! – gość. Od tej pory każdy dzień przynosi nowe, zaskakujące wydarzenia, które na dobre zmienią życie pensjonariuszy...
Kochali się. Odkąd się poznali, byli prawie nierozłączni. Spotkali się w Domu Pogodnej Starości. Najpierw, przy każdej możliwej okazji, burczeli na siebie. Kiedy się widywali, wyrażali swoje niezadowolenie na setki możliwych sposobów. Nieustannie poszerzali wachlarz wyzwisk i obelg kierowanych pod adresem tego drugiego. Zdawało się, że dokuczanie, ubliżanie czy wyśmiewanie sprawia im niewymowną
przyjemność. Byli w tym coraz lepsi. Perfekcjoniści. Ranili się niemalże każdego dnia, budząc nieustanne zainteresowanie i jednocześnie litość pozostałych podopiecznych. Jedni przyglądali się im z zaciekawieniem. Niektórzy śmiali się do rozpuku, widząc dwoje staruszków obrzucających się nieustannie błotem. Jeszcze inni pukali się palcem w czoło, jakby miało to cokolwiek zmienić. Wszystko trwało do chwili, gdy przy śniadaniu zabrakło Rity.