Jak wiele rzeczy może pójść „nie tak” w najważniejszym dniu Państwa Młodych? O wiele, wiele… WIELE więcej niż myślisz. Oto komedia pomyłek, w której próba ustalenia kto kim jest naprawdę i co przed kim ukrywa, wydawać się będzie nie do rozplątania. „Ślub doskonały” to nowy film Wojtka Pałysa, producenta hitu „Mayday”, na podstawie scenariusza, który napisał wraz z reżyserem filmu Nickiem Moranem oraz współautorką niezapomnianych „Lejdis” – Hanną Węsierską. Na ekranie zobaczymy Adama Woronowicza, Aleksandrę Adamską, Ewę Kasprzyk, Krzysztofa Stelmaszyka, Piotra Głowackiego, Magdalenę Lamparską, Aleksandrę Popławską, Pawła Deląga, Sandrę Staniszewską, Krzysztofa Czeczota, Andrzeja Grabowskiego, Tomasza Oświecińskiego, Filipa Chajzera i wielu innych. Podobnie jak przy „Mayday” pomysł na film powstał na podstawie brawurowej sztuki teatralnej, tym razem autorstwa Robina Hawdona.
Ten ślub nie zapowiadał się
najlepiej już od samego początku. Panna młoda (Aleksandra Adamska) jest w
ciąży,
a jej zaborcza mamusia (Ewa Kasprzyk) nie chce słyszeć o prawdziwym
ojcu dziecka. Pan młody (Adam Woronowicz) w zasadzie nie zna swojej
przyszłej żony, a do ożenku został zmuszony wymownym szantażem przez
przyszłą teściową. Gdy nastaje dzień ślubu, rusza
lawina zdarzeń. Pan młody budzi się w apartamencie dla nowożeńców z
gigantycznym bólem głowy po hucznym wieczorze kawalerskim, u boku
nieznajomej kobiety. Do drzwi rozlega się pukanie, trzeba działać szybko
i ukryć kochankę w łazience. Całe szczęście to tylko
drużba (Piotr Głowacki). Niestety chwilę później do tego samego
pomieszczenia wpada przyszła panna młoda wraz ze swoją mamusią. Jeżeli
obaj panowie chcą wyjść cało z tej niewygodnej sytuacji – muszą szybko
wymyślić alternatywną wersję wydarzeń. To jednak tylko
pogarsza sprawę, bo z każdego kolejnego kłamstwa wpadają w następne.
Wkrótce okaże się, że tu każdy ma coś do ukrycia. Ten dzień zaczyna
niebezpiecznie zapowiadać się jak największa katastrofa w życiu
przyszłej teściowej, teścia, świadka, wedding planerki
i wszystkich dookoła. Opresja w jakiej się znaleźli i wyjście z niej
cało, wydawać się będzie niemożliwą woltą. A nawet jeśli im się uda,
będzie to tylko sekunda ciszy przed burzą i preludium do tego, co
jeszcze ich czeka. Jedno wydaje się pewne: o tym ślubie
jeszcze długo będzie się mówić. Tylko pytanie… czy tak, jak chciała
mamusia?