Komentarz ekspercki dra Radosława Bomby, prof. UMCS z Instytutu Nauk o Kulturze na Wydziale Filologicznym UMCS.
Mircea Eliade i mityczny kontekst
Analizując fenomen
kina świątecznego, należy zwrócić uwagę na wiele mechanizmów,
które funkcjonowały dawniej w kulturze tradycyjnej, ale zostały
przejęte przez popkulturę, dodającą im znaczenie.
Mircea
Eliade, jeden z najbardziej znanych mitoznawców i badaczy religii,
zaliczany do klasyków myśli humanistycznej, w swoim tekście „Czas
święty i mity” zauważa, że w różnych rytuałach religijnych
dochodzi do odtwarzania idealnego czasu świętego. Np. w religii
katolickiej mszę świętą możemy rozpatrywać jako cofnięcie się
do czasów Jezusa i spotkanie z nim, a więc odtworzenie pewnego
fenomenu, który pojawił się w kulturze już wcześniej. Tego typu
fenomen znajdziemy w każdej religii, również tej pierwotnej –
jako powrót do czasu świętego, kiedy bogowie czy herosi chodzili
po ziemi i komunikowali się z nami. W dzisiejszej zlaicyzowanej
kulturze takie zjawisko możemy dostrzec również w filmach,
zwłaszcza świątecznych. Odwołują się one do mitu, odtwarzają
obraz idealnego Bożego Narodzenia. Pokazują nam idealny świat, w
którym każdy jest dla siebie miły. Przywołują magię świąt, a
także bezpośrednio lub pośrednio postać świętego Mikołaja,
którego kojarzymy m.in. z „dziecięcym rajem”, a więc czasem
beztroski i radości.
Nostalgia, eskapizm i powrót do
dzieciństwa
Filmy świąteczne aktywują w widzach często
poczucie nostalgii, która jest charakterystycznym rysem współczesnej
kultury — bo przecież każdy z nas lubi wracać do tego, co już
było. Zwłaszcza że, jak podkreślają niektórzy badacze
ponowoczesności (postmodernizmu), nasze życie i związana z nim
kultura nie może wnieść już nic nowego do doświadczeń
człowieczeństwa, bo wszystko, co może się zdarzyć, już się
wydarzyło. A skoro nie da się powiedzieć nic nowego, można bawić
się starymi stylami i przywoływać je w różnych kontekstach.
Nie
ulega wątpliwości, że nasze współczesne podejście do Bożego
Narodzenia różni się w wielu aspektach od tego, jak świętowali
ten czas nasi przodkowie. Z jednej strony żyjemy w społeczeństwie
ciągłego pośpiechu i zmęczeni tą presją czasu, tęsknimy za
beztroskim okresem dzieciństwa. W świecie doświadczonym migracjami
święta stanowią nostalgiczny powrót do czasów młodości, do
rodziny, z którą nie zawsze na co dzień mamy możliwość
kontaktu. Dzięki odtworzeniu mechanizmu, który zdefiniował Eliade,
można powiedzieć, że podczas oglądania filmów świątecznych,
odtwarzamy czas święty w naszej codzienności i w świeckim
wydaniu.
Boże Narodzenie bez Kevina jest jak gwiazdka
bez prezentów
Nie każdy go lubi, ale nikt nie wyobraża
sobie bez niego świąt. W niektórych rodzinach oglądanie tej
komedii jest rytuałem, niemal na równi z jedzeniem karpia czy
dzieleniem się opłatkiem. „Kevin sam w domu” stał się w
Polsce częścią świątecznej tradycji, choć niekoniecznie wynika
to z jego uniwersalności, bo motyw bożonarodzeniowy pojawia się tu
tylko jako pretekst. Jego fenomen w naszym kraju wiąże się z tzw.
kulturą niedoboru i transformacją ustrojową. Film szybko stał się
hitem, co umiejętnie wykorzystały telewizje, z roku na rok
zapełniając nim świąteczne ramówki. Polska kinowa premiera
„Kevina samego w domu” miała miejsce 22 maja 1992 r., trzy lata
później film zadebiutował w Boże Narodzenie na antenie TVP1.
Przez kolejnych kilka lat emitowała go telewizja TVN, a od 2000 r.
niemal corocznie znajduje się w ramówce Polsatu. Co ciekawe, kiedy
stacja w 2010 r. nie chciała wyemitować komedii, zaprotestowało
ponad 90 tys. osób, co tylko udowadnia, że traktujemy Kevina jako
nieodłączny element naszej świątecznej kultury. Wiąże się to
także z mechanizmem powstawania symbolu/rytuału – bo jeśli
systematycznie powtarzamy daną czynność w określonym momencie, to
dzięki tej powtarzalności, kojarzymy ją nierozłącznie z tym
konkretnym czasem.
Sezon Bożego Narodzenia zaczyna się
właściwie już po święcie zmarłych – zmieniają się reklamy,
zmienia się ramówka telewizyjna. W tym czasie przypominamy sobie
wątki i sceny z popularnych filmów świątecznych, z których
korzystają producenci reklam do sprzedaży różnych produktów, co
podkręca świąteczny nastrój i napędza do zakupów –
obdarowywania się szczęściem.
Miszmasz świątecznych
postaci
Film świąteczny to głównie kino familijne,
schematyczne i niezbyt wymagające, przeznaczone do oglądania całą
rodziną przy wigilijnym stole. Jego fabuła opiera się na
przewidywalnej historii z konkretnym przekazem i happy endem. Mamy tu
chwytające za serce sceny miłosne, a także odtworzenie mitu
idealnej rodziny, której członkowie, choć potrafią się pokłócić,
to na końcu zawsze sobie pomagają i godzą się ze sobą. Magia
Bożego Narodzenia sprawia, że bohaterowie przechodzą wewnętrzną
przemianę.
W panteonie świątecznych postaci znajdziemy m.in.
złośliwego Grincha (Jim Carrey) w oskarowym „Grinch: świąt nie
będzie” w reż. Rona Howarda, przerośniętego elfa Buddy’ego
(Will Ferrel) w „Elfie” w reż. Jona Favreau’a, głównego
bohatera „Świątecznej gorączki” w reż. Briana Levanta –
zamożnego businessmana Howarda Langstona (Arnold Schwarzenegger),
który w ostatniej chwili próbuje zdobyć dla syna wigilijny prezent
– wymarzonego Turbo-Mana, czy rodzinkę Griswoldów z „W krzywym
zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju” w reż. Jeremiaha S.
Chechika.
Ponadczasową świąteczną postacią jest także
stary skąpiec Scrooge z „Opowieści wigilijnej Dickensa”,
opowiadania, które doczekało się kilku ekranizacji zarówno w
wersji fabularnej w reż. Ronalda Neame, jak i w wersji
animowanej.in.. Mowa m.in. o pierwszej animacji Disneya zrealizowanej
w IMAX 3D w reż. Roberta Zemeckisa a także w reż. Stephena
Donnelly’ego czy Jimmiego T. Murakami. Współczesną interpretacją
tej powieści jest m.in. „Wigilijny show” w reż. Richarda
Donnera, a uosobieniem postaci Scroogera jest tu cyniczny, nieliczący
się z nikim producent filmowy Frank Cross, w którego wcielił się
Bill Murray.
„Listy do M.”
Najpopularniejszą
obecnie polską serią filmów świątecznych są „Listy do M.” I
choć od premiery pierwszej części minęło już 12 lat, to każda
kolejna przyciąga do kin i przed telewizory tłumy widzów.
To
całkowicie popkulturowy projekt bez większych ambicji, który z
jednej strony przywołuje magiczną atmosferę świąt, z drugiej w
obsadzie gromadzi celebrytów. I choć znajdziemy w nich pretekstową
fabułę, proste dialogi czy niewyszukany humor sytuacyjny, to
świąteczna atmosfera (czyli piosenki, dekoracje, sceny m.in.
wigilijnej wieczerzy, wręczania prezentów czy wspólnego
kolędowania), sprawia, że kiedy tylko film pojawia się na ekranie,
od razu wyznacza rozpoczęcie bożonarodzeniowego sezonu, przenosi
nas w ten magiczny czas.
Z kolei z zagranicznych komedii
romantycznych popularnych w okresie świątecznym można wymienić
m.in.: „To właśnie miłość” Richarda Curtisa, „Holiday” w
reż. Nancy Meyers czy „Rodzinny dom wariatów” w reż. Thomasa
Bezuchy. Przywodzą one na myśl wspomnienia dobrych chwil.
Oglądanie
świątecznych filmów poprawia nastrój
Żyjemy w
społeczeństwie, w którym wielu ludzi odczuwa samotność, a
wspólne oglądanie filmów buduje wspólną tożsamość. Dla
samotnych osób filmy świąteczne mogą stanowić formę zastępczą
przeżywania świąt, przywoływania ich atmosfery, a także
wspomnień związanych z bliskimi. Już samo włączenie telewizora
czy radia jest substytutem nawiązania kontaktu z innym człowiekiem.
Poza tym kino świąteczne porusza często bieżące tematy, wpisując
strukturę mitu świąt w zmieniający się kontekst społeczny.
Żyjemy dziś w świecie cyfrowej rewolucji, problemów i
wyzwań związanych ze sztuczną inteligencją czy burzliwymi
wydarzeniami społecznymi (tj. pandemia, wojna za naszą wschodnią
granicą, konflikt zbrojny w Izraelu). Kumulacja napływających do
nas informacji wpływa na nasze nastawienie i potrzeby. Mówiąc
prościej: w złym świecie szukamy odrobiny dobra, uciekamy w
przestrzeń, w której choć na chwilę możemy zapomnieć o tym, co
nas otacza. A film świąteczny dobrze spełnia tę funkcję, jest
czymś przewidywalnym, a co z tym związane – oswojonym i
bezpiecznym. Oglądając taki film, wiemy, czego się w nim
spodziewać i jak się on zakończy. W tym sensie może on stanowić
antidotum na nieprzewidywalny, chaotyczny świat wokół nas.
Dr
Radosław Bomba, prof. UMCS - dyrektor Centrum Badań Gier Wideo
UMCS. Badacz, nauczyciel akademicki, animator kultury cyfrowej.
Członek Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego, Polskiego
Towarzystwa Badań Gier i Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i
Mediami.
Jego zainteresowania naukowe obejmują wizualizację
wiedzy, humanistykę cyfrową, analitykę kulturową, antropologiczne
aspekty gier komputerowych, ludologię, cyberkulturę, kulturę
cyfrową, a także nowe media oraz ich wpływ na przeobrażenia
społeczno-kulturowe.