Energetyka atomowa a kwestia zaufania

Kiedy zrezygnowano z budowy reaktora w Żarnowcu, polscy specjaliści wyjechali za granicę. Od lat 80. nie kształciliśmy nowych. Dziś, kiedy powrót do "atomu" wydaje się być przesądzony, kadry stanowią najpoważniejszy problem. Do 2021 roku
ma ruszyć pierwsza polska elektrownia atomowa. Czy uda się przekonać ludzi, że mogą mieć zaufanie do specjalistów, których jeszcze nie ma?

INŻYNIER Z DYPLOMEM, ALE BEZ WIEDZY

"Głównym warunkiem powrotu do energetyki jądrowej w Polsce jest
właściwe przygotowanie kadr" - uważa prof. Jerzy Niewodniczański,
prezes Państwowej Agencji Atomistyki.

"Zadanie numer jeden to rekonstrukcja programów edukacyjnych na
wszystkich szczeblach. Obecnie zdarza się, że absolwenci
politechnik wychodzą z uczelni bez żadnej wiedzy na temat
reaktorów i rozszczepiania" - krytykuje profesor.

"O ile reaktor można kupić i jego budowę zlecić komuś z zewnątrz,
to eksploatację polskiej elektrowni muszą prowadzić nasi
inżynierowie. Dziś wykwalifikowanej kadry w Polsce nie ma, jednak
młodzież garnie się na zajęcia z tej tematyki" - zaznacza prof.
Jacek Marecki, przewodniczący Komitetu Problemów Energetyki przy
Prezydium PAN.

Jak przypomina, w drugiej połowie lat 80. w związku z planowaną
inwestycją w Żarnowcu intensywnie przygotowywano polską kadrę
naukową do pracy w przemyśle energetycznym. Ludzie ci rozproszyli
się po świecie. Profesor jest jednak zdania, że tę lukę da się
wypełnić. "W ciągu pięciu lat na specjalnie utworzonych
kierunkach, można wykształcić ludzi na poziomie magisterskim.
Staże i praktyki zagraniczne sprawią, że zdobędą oni potrzebne
doświadczenie. W ciągu 10 lat kadry już będą" - przekonuje Marecki.

UZUPEŁNIAJĄCY KURS PRZEZ INTERNET

W jednej tylko elektrowni potrzeba 800 najwyższej klasy
specjalistów. Dziś w Polsce nie tylko nie ma fachowców
przygotowanych do pracy w energetyce jądrowej, ale nie ma nawet
nauczycieli akademickich. Nie ma też programów nauczania, ponieważ
te z lat 80. są już w dużej mierze nieaktualne" - zwraca uwagę
amerykański specjalista, dr Robert Long.

Ekspert jest jednak optymistą. Jego recepta na poprawę sytuacji to
międzynarodowa wymiana doświadczeń. Podkreśla znaczenie
internetowych programów edukacyjnych, oferowanych przez
uniwersytety z Tennessee, Oregonu, Pensylwanii i Północnej Karoliny.

POTRZEBNY ELITARNY PERSONEL

Zdaniem Longa, nie ma mowy o tym, aby do sektora elektrowni
jądrowych mogli zostać "oddelegowani" pracownicy z innych gałęzi
przemysłu, nawet po odpowiednim przeszkoleniu w zakresie
bezpieczeństwa radiologicznego. W ludziach należy bowiem zbudować
szacunek dla technologii jądrowej, ukształtować specyficzną
kulturę organizacyjną. Podstawą takiej kultury musi być poczucie
odpowiedzialności za bezpieczeństwo i świadomość, że własne
obowiązki należy wykonywać nie tylko dobrze, ale perfekcyjnie.

Od pracowników elektrowni atomowej wymaga się umiejętności
przewidywania wszelkich niespodziewanych sytuacji i odpowiedniego
do nich przygotowania. Muszą wiedzieć, że jeśli cokolwiek jest nie
w porządku, niezależnie od tego, z czyjej winy, należy natychmiast
informować o tym przełożonych, a nawet rekomendować własne
rozwiązania napotkanych problemów. "Stworzenie właściwie
przygotowanych kadr zajmuje kilka lat" - dowodzi Long.

Long podkreśla, że kształcenie kadr powinno iść w parze z edukacją
społeczną. Jeżeli ludzie poznają i zrozumieją korzyści, jakie
płyną z energetyki jądrowej, łatwiej im będzie zaakceptować
politykę władz.

ZAUFANIE BUDUJE SIĘ LATAMI

Bez akceptacji społecznej, na którą zwraca uwagę dr Long, nie ma
mowy o rozwijaniu energetyki jądrowej w demokratycznym państwie.

Jest o tym przekonany Dr Stanisław Latek, dyrektor Departamentu
Szkolenia i Informacji Społecznej Państwowej Agencji Atomistyki.
Agencja od wielu lat monitoruje polską opinię publiczną w
odniesieniu do elektrowni atomowych. Jak dowodzą badania, w Polsce
przez długi czas liczba zwolenników "atomu" była zbliżona do
liczby przeciwników, choć ci ostatni przeważali. Przełom przyniósł
rok 2004, kiedy stosunek zwolenników do przeciwników wyniósł
42:38.

Podobną ewolucję poglądów obserwują badacze z innych krajów. W
niektórych państwach, na przykład w Niemczech, zanotowano w
ostatnich latach spadek poparcia dla idei energetyki jądrowej. Nie
jest on związany wyłącznie z wyższym poziomem lęku społeczeństwa.
Jak dowiedziono, wiąże się w dużej mierze ze wzrostem kosztów
budowy elektrowni w wyniku zaostrzenia norm bezpieczeństwa.

* * *

Poglądy na temat warunków dla rozwoju energetyki jądrowej w Polsce
wymienili goście i gospodarze międzynarodowej konferencji
"Elektrownie jądrowe dla Polski", która odbyła się w Warszawie w
dniach 1-2 czerwca.(PAP)

Komentarze
Polityka Prywatności