To nie uderzenie meteorytu zdziesiątkowało życie na Ziemi około 250 mln lat temu, na granicy permu i triasu. Największe wymieranie w dziejach Ziemi spowodowane było niedostatkiem tlenu - ówczesne organizmy udusiły się i przegrzały wskutek ocieplenia - czytamy w najnowszym "Science".
Około 250 mln lat temu, na styku permu i triasu, wszystkie
kontynenty tworzyły jedną Pangeę. W tym właśnie czasie doszło do
tzw. wielkiego wymierania, uznanego za największą katastrofę w
historii życia. Z powierzchni Ziemi zniknęło wówczas około 90
proc. gatunków i rodzajów organizmów morskich i około trzech
czwartych gatunków lądowych. Przyczyn wymierania jednoznacznie nie
ustalono.
Naukowcy podejrzewali m.in., że do tak wielkiej katastrofy mógł
doprowadzić upadek na Ziemię wielkiego asteroidu. Najnowsze
badania każą jednak przypuszczać, że organizmy wyniszczył bardziej
długotrwały proces, np. ogrzanie atmosfery przez gazy cieplarniane
wyrzucane podczas erupcji wulkanów.
Potwierdzają to m.in. badania Kliti Grice z Curtin University of
Technology w Perth (Australia) i współpracowników, analizujących
związki organiczne i izotopy siarki w osadach z wybrzeży Australii
i Chin.
Naukowcy znaleźli dowody na to, że na granicy permu i triasu
wierzchnie wody oceanu były bardzo ubogie w tlen. Dobrze się w
nich czuły bakterie przetwarzające związki siarki.
Sytuacja taka mogła zaistnieć na Ziemi z atmosferą ubogą w tlen i
zatrutą siarkowymi emisjami wulkanów - napisali badacze. Siarka
trafiała też do wód.
Nieco inne analizy prowadził zespół kierowany przez Petera Warda
z Uniwersytetu Waszyngtonu, badający skamieniałości w Afryce
Południowej. Naukowcy ci nie znaleźli przekonujących śladów
kosmicznej katastrofy, natrafili za to na oznaki stopniowego
wymierania.
Znaleźli je, badając liczne skamieniałości gadów, płazów i innych
zwierząt, zachowane w skałach rejonu Karoo Basin na południu
Afryki. Wiek tych skał ustalono na koniec permu i początek triasu.
W sumie naukowcy odkryli dwie tendencje. Jedna świadczy o
stopniowym wymieraniu organizmów. "Zwierzęta i rośliny na lądzie i
w wodzie wymierały jednocześnie, i najwyraźniej z tych samych
powodów - zbyt dużego ciepła i niedotlenienia" - zauważył Ward.
Badacze zauważają, że normalne stężenie tlenu w atmosferze wynosi
około 21 proc. Można sądzić, że w czasach wielkiego wymierania
spadło ono do około 16 proc.
Ward sądzi także, że masowe erupcje wulkanów mogły produkować
tyle gazów cieplarnianych, że doszło do zatrzymania ciepła w
atmosferze i podniesienia temperatur. Stawało się coraz bardziej
gorąco, aż w końcu doszło do momentu krytycznego, w którym
wymieranie się nasiliło - mówi Ward.(PAP)