Wymarły przed 40 tys. lat australijski lew workowaty posiadał najpotężniejszy zgryz spośród wszystkich kiedykolwiek istniejących ssaków - twierdzą australijscy naukowcy
Lew workowaty (Thylacoleo carnifex) zamieszkiwał kontynent
australijski ponad 40 tys. lat temu. Drapieżnik ten był olbrzymim
torbaczem, podobnym z wyglądu do zwierząt z rodziny kotowatych.
Zespół naukowców z University of Sydney pod kierownictwem
Stephena Wroe przebadał czaszki 39 mięsożernych ssaków, w tym
ośmiu zwierząt, które wyginęły przed tysiącami lat - czytamy w
serwisie BBC.
Naukowcy oceniali siłę szczęk zwierząt i porównywali sposoby
atakowania ofiar oraz siłę, z jaką były w stanie "wgryźć się" w nie.
Okazuje się, że lew workowaty był jednym z najgroźniejszych i
najbardziej przerażających zwierząt, które kiedykolwiek
zamieszkiwały naszą planetę - podsumował wyniki swych badań Wroe.
Analiza szczątków drapieżnika pokazała, iż musiał być niezwykle
sprawnym drapieżnikiem - głównie ze względu na robiące wrażenie
swymi rozmiarami pazury i uzębienie.
Porównanie czaszek zwierząt potwierdziło też wcześniejsze
przypuszczenia naukowców - drapieżniki o najpotężniejszym zgryzie
atakowały zwierzęta relatywnie od nich większe.
Aby móc wygrać z większym od siebie, musiały posiadać dodatkowy
atut w postaci mocnych szczęk - wskazują badacze.
Niespodzianką było natomiast odkrycie, iż najsilniejsze szczęki
należały do torbaczy, nie zaś do ssaków wyższych (łożyskowców).
Według naukowców, lew workowaty, który średnio ważył około 100
kg, dysponował siłą szczęk porównywalną do 250-kilowego lwa
afrykańskiego.
Naukowcy szukają rozwiązania tej sprzeczności w rozmiarze mózgu
zwierząt. Współczesne ssaki wyższe mają większe mózgi niż
torbacze. Tym samym ich strategie ataku są inteligentniejsze, a
sposób uśmiercania ofiar bardziej precyzyjny.
Czaszki i mózg mogły rozwijać się u ssaków intensywniej, aby -
zdaniem badaczy z Sydney - zrekompensować mniejszy potencjał
mięśni szczęki, a tym samym niższą skuteczność w atakowaniu
ofiary.(PAP)