Francuski koń pociągowy, m.in. perszeron, powinien znaleźć się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Z takim apelem wystąpił przewodniczący francuskiego ośrodka promocji jednej z końskich ras we Francji Dominique Leger.
Według szefa ośrodka promocji konia pociągowego rasy auxois, pochodzącej z Burgundii i należącej do najbardziej zagrożonych wymarciem, koń taki jest "efektem unikatowego dziedzictwa genetycznego", w którym wyraża się także "francuski geniusz różnorodności".
Do francuskich koni pociągowych należą, obok perszeronów i auxois, również koń ardeński, krępy, wytrzymały koń bretoński, czy wszechstronny i potężny buloński z rejonu Pas-de-Calais.
Zdaniem przewodniczącego stowarzyszenia hodowców francuskiego konia pociągowego Pierre'a Pasdermadjiana, kapitał cech genetycznych francuskich koni pociągowych, których rasy rozprzestrzeniły się na Belgię, Niemcy, Stany Zjednoczone, a nawet Japonię, gdzie palmę pierwszeństwa mają perszerony, znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie. Cechom osiągniętym w ciągu dziesięcioleci i wieków zagraża sytuacja gospodarcza.
Ciężkie francuskie konie pociągowe wywodzą się z północnej połowy kraju. Jeszcze do lat 50. ubiegłego wieku znajdowały zatrudnienie w ekstensywnej gospodarce na roli, ciężkich pracach i transporcie.
Najlepsza jest sytuacja koni bretońskich - ich pogłowie stanowi 25 procent hodowli, a ogierów-reproduktorów jest około 600.
Nie mniej liczebny jest koń rasy comtois z górskiego rejonu Franche-ComtÚ, wywodzący się od ciężkich koni germańskich, a hodowany obecnie jako zwierzę rzeźne. Jego pogłowie to 30 proc. hodowli.
Pogłowie innych ras wyrażają malejące cyfry: perszerony to tylko 9 proc., ardeny - 5 proc., koń buloński - 2 proc. Poniżej pewnego progu liczebności rasom zagraża albo chów wsobny, albo utrata właściwych im cech.
Najbardziej znane, konie perszerońskie z południowej Normandii, to rezultat krzyżówek koni arabskich, porzuconych przez Maurów pobitych w 732 roku w bitwie pod Tours, z masywnymi końmi flamandzkimi. Rasa przetrwała 12 stuleci, a w XIX w. zabiegami hodowlanymi utrwalono u niej maść siwą.
Do końca XIX wieku koń buloński wykorzystywany był przez armię francuską, a także do transportu ładunków na piaszczystym wybrzeżu morskim lub w płytkiej wodzie i do wyciągania z morza glonów, którymi nawożono ziemię pod uprawę warzyw.
W swoim piśmie Leger zwraca uwagę, że czasach "poszukiwania wypoczynku na łonie natury, aspirowania do bardziej zrównoważonego rozwoju, (...) rasy te z powrotem odzyskują swoją przydatność". Według niego spełniają też kryteria wpisu na listę światowego dziedzictwa - są świadectwem cywilizacji, której już nie ma, jej tradycji. (PAP)