Podgrzewana murawa wymaga stałej "opieki" ze strony gospodarzy piłkarskich stadionów. "Prawdę mówiąc działamy wbrew naturze, bo ogrzewany rośliny od dołu a nie jak słońce - z góry" - powiedział dbający o murawę chorzowskiego Stadionu Śląskiego Edward Grygierczyk.
"Czynnikiem grzewczym jest glikol. Odbywa się to w ten sposób, że w gazowej kotłowni najpierw podgrzewana jest woda a ona z kolei w wymiennikowi +oddaje+ ciepło glikolowi płynącemu w poliuretanowych rurkach. Glikol może zostać ogrzany do temperatury 35 stopni. Jeżeli ziemia jest mocno zmrożona - można najpierw śnieg po prostu usunąć mechanicznie. Ale w tym roku takiego mrozu nie było, więc przed Wielkimi Derbami Śląska doprowadziliśmy do stopienia śniegu. Woda, dzięki specjalnie zaprojektowanemu szkieletowi pod murawą, szybko spłynęła do systemu drenażu" - wyjaśnił Grygierczyk.
Rurki pod murawą ułożone są w poprzek w odległości 30 cm od siebie i na takiej głębokości. Podgrzana murawa ma temperaturę kilku stopni. Trawa wymaga stałej i regularnej troski. "Działamy z odwrotnej strony niż słońce. Dlatego trzeba uważać, żeby korzeni nie przegrzać, bo górna część rośliny jest przecież równocześnie narażona na niską temperaturę. Z reguły kończymy podgrzewanie przy temperaturze powietrza około 8 stopni. Można powiedzieć, że naszej trawie fundujemy taką wcześniejszą wiosnę" - dodał.
Podgrzewana murawa wymaga bardziej intensywnego niż "normalna" podlewania latem, z uwagi na szybkie odprowadzanie wody. Jest stale koszona, by nie doprowadzić do kwitnienia. "Dosiewanie" w miejscach uszkodzonych - czyli głównie pod bramkami - odbywa się nawet dwa razy w miesiącu.
Posiadanie stadionu z podgrzewaną murawą jest jednym z wymogów licencyjnych pozwalających na grę w piłkarskiej ekstraklasie. (PAP)