Laptop zalany szamponem, zewnętrzny dysk unieruchomiony przez gnijący banan, nośnik danych przewożony w brudnych skarpetkach, komputery zrzucone z helikoptera i rozjechane przez ciężarówki - to przedmioty, z którymi mają do czynienia specjaliści od odzyskiwania danych.
Doroczny raport prezentujący najoryginalniejsze przypadki utraty danych przedstawiła w piątek katowicka firma, zajmująca się ich odzyskiwaniem. Ujęto w nim 10 przypadków, zebranych w mijającym roku w laboratoriach grupy Ontrack na całym świecie. W Polce za najciekawszy uznano odzyskanie materiałów z najnowszej płyty rapera Liroy'a, utraconych dwa tygodnie przed premierą.
Podobna sytuacja przydarzyła się popularnemu brytyjskiemu komikowi. Dom Joly, prezenter i współtwórca popularnego na wyspach programu nagrywanego ukrytą kamerą - Trigger Happy TV - upuścił laptop. Stracił 11 tysięcy zdjęć i piosenek, połowę książki i artykuły prasowe. Udało się odzyskać wszystkie dane.
W jednym z poprzednich rankingów do najoryginalniejszych przypadków utraty danych zaliczono zniszczenie przez tragarza zdjęć Krzysztofa Wielickiego z jego wyprawy w Himalaje. Z kolei artysta Ireneusz Betlewicz przez błąd systemu stracił pisaną książkę i ilustracje do niej.
Tegoroczny ranking pokazuje, że do utraty danych może dojść w każdych warunkach. W Monako pracownicy międzynarodowej firmy telekomunikacyjnej upuścili laptop z helikoptera. Ludzie zostawiają też swoje komputery na drodze samochodów. Odzyskano np. dane z laptopa, po którym przejechał autobus przewożący pasażerów na lotnisku oraz z kilku zewnętrznych dysków twardych upchanych w plecaku, po którym przejechała cofająca ciężarówka.
Przyczynami utraty danych są często zdarzenia losowe. Na przykład na jednym z wiodących brytyjskich uniwersytetów strażacy, gasząc pożar, zalali komputery wydziału informatycznego z wynikami ważnych badań naukowych. Specjaliści odzyskali je z trzydziestu mokrych i nadpalonych komputerów. Równie częstą jak awarie sprzętu i zdarzenia losowe przyczyną utraty danych jest zwykła niefrasobliwość.
Doświadczył tego m.in. pasażer lotu z Londynu do Warszawy, który spakował laptop i kosmetyki do jednej torby. Szampon z niedokręconej butelki zalał całą zawartość torby, w tym komputer, którego twardy dysk odmówił posłuszeństwa. Żeby odzyskać dane inżynierowie najpierw musieli wziąć urządzenie... pod prysznic.
O tym, że praca specjalisty odzyskiwania danych bywa zbliżona klimatem do pracy śmieciarza, przekonali się pracownicy laboratoriów, do których trafił dysk otoczony resztkami gnijącego banana, czy uszkodzony w czasie transportu nośnik, zabezpieczony przez właściciela... starymi skarpetkami. Pozostawiony na przenośnym, zewnętrznym dysku banan rozkładając się zalał wnętrze urządzenia. Dysku nie można było uruchomić. Gdy specjaliści oczyścili jego wnętrze, nośnik udało się uruchomić na czas odzyskiwania danych. Wśród najciekawszych w mijającym roku przypadków utraty danych znalazł się też ekstrawagancki pomysł pewnego profesora.
Podczas wykładu z jego komputera zaczął dochodzić pisk. Żeby rozwiązać rozpraszający problem wykładowca otworzył napęd i wtrysnął do środka płyn WD-40. Operacja uciszyła nie tylko napęd, ale i cały komputer. Także tym razem dane odzyskano. Doświadczenia specjalistów od odzyskiwania danych pokazują także, by nie do końca ufać reklamom. Gdy użytkownik wodoszczelnego aparatu wrócił z podróży życia na Barbados, okazało się, że woda zalała jego teoretycznie wodoszczelny aparat.
Zdjęcia zrobione podczas nurkowania udało się odzyskać. Eksperci przekonują, że dane można odzyskać z różnych uszkodzonych nośników: serwerów, dysków twardych komputerów, pamięci aparatów cyfrowych i innych urządzeń cyfrowych. Jest to możliwe nawet w sytuacjach pozornie wyglądających na beznadziejne. Przestrzegają przy tym, aby raczej nie próbować robić tego samodzielnie. Przypominają jednocześnie, że najlepszym sposobem na bezpieczeństwo danych jest robienie ich zapasowych kopii. (PAP)