Przywra to wyjątkowo podstępny pasożyt. Sprawia, że czułki ślimaka pulsują i wyglądają jak gąsienice oraz zmienia zachowanie swojego żywiciela i naraża go na atak owadożernych ptaków, które są celem.
Praca prof. Heleny Wandy Wesołowskiej i prof. Tomasza Wesołowskiego z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego została opublikowana w marcu w "Journal of Zoology" (http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/jzo.12094/abstract).
Prof. Tomasz Wesołowski wyjaśnia, że pasożyt - przywra Leucochloridium paradoxum - jest znany od XIX wieku i od bardzo dawna podejrzewano, że musi on zmieniać zachowanie swojego pośredniego żywiciela - ślimaka. Jednak wcześniej nie opublikowano na ten temat rzetelnych badań naukowych. Dopiero Polacy po raz pierwszy opisali, jak za sprawą przywry zmienia się zachowanie ślimaka.
Ślimak zarażony pasożytem wygląda bardzo charakterystycznie (http://www.youtube.com/watch?v=EWB_COSUXMw). Jego czułki są znacznie powiększone, a wewnątrz nich rytmicznie pulsują kolorowe, prążkowane wyrostki przywry. To sprawia, że czułki ślimaka przypominają pełzające po liściu gąsienice. To właśnie dlatego ślimak narażony jest na ataki owadożernych ptaków, które przecież nie mają ślimaków w swoim menu. Dzięki temu przywry ze ślimaków trafiają do organizmu ptaka - swoich ostatecznych żywicieli. Tam mogą przybrać postać dorosłą i wytwarzać jaja.
Badacze z UWr pokazali, że ślimak z pasożytem nie tylko wygląda inaczej niż ślimak zdrowy, ale i inaczej się zachowuje. Obserwacje przeprowadzono w Białowieskim Parku Narodowym. Tam porównywano zachowania ślimaków bursztynek (Succinea putris) zdrowych oraz z pasożytem. Bursztynki będące nosicielami przywr przebywały częściej na wyższych partiach roślin, nierzadko na szczytowych liściach czy kwiatostanach, w miejscach dobrze oświetlonych. Wybierały miejsca odkryte, nieosłonięte przez liście i były znacznie bardziej aktywne ruchowo. Nieraz zdarzało się, że poruszały się przez cały czas trwającej 45 min obserwacji, i tylko wyjątkowo skrywały swoje czułki wewnątrz ciała. Wszystko to powodowało, że pulsujące w czułkach ślimaka „gąsienice” były bardziej widoczne dla ptaków owadożernych.
Prof. Wesołowski opowiada, że postać dorosła przywry pasożytuje u wielu ptaków - m.in. sikor, zięb czy muchołówek. Jaja wydostają się na zewnątrz z odchodami ptaków. A odchody te - bogate w sole mineralne - stanowią pożywienie ślimaków. Jak opisuje badacz, przywra umiejscawia się w wątrobie ślimaka i sprawia, że ten nie może się rozmnażać (aby nie tracić energii potrzebnej na utrzymanie pasożyta). Pasożyt przybiera na masie i tworzy wypustki, które widać na zewnątrz - w postaci "pulsujących gąsienic" w czułkach ślimaka.
Ptak, który da się oszukać, nie zjada całego ślimaka, a jedynie urywa jego czułek. Z tej sytuacji uchodzi więc z życiem nie tylko ślimak, ale i przywra, która w nim żeruje. Po jakimś czasie może wytworzyć w swoim żywicielu kolejny wyrostek i oszukiwać kolejne ptaki. W układzie pokarmowym ptaka uwalniają się młode przywry, które dalsze etapy rozwoju przechodzą w jelicie zwierzęcia.
"Przywra nie ma ani jednej komórki nerwowej, żadnych narządów zmysłów, jednak czułki pulsują tylko wtedy, gdy jest jasno. Jak się to dzieje, nie mamy pojęcia" - zaznacza.
Na razie nie znane są też mechanizmy, które sprawiają, że ślimak pod wpływem przywry zmienia swoje zachowanie. Jednym z możliwych wytłumaczeń jest to, że wyrostki przywry znajdują się bardzo blisko nerwów wzrokowych ślimaka. Ślimak z pasożytem gorzej więc widzi. Aby utrzymać odpowiedni poziom oświetlenia, wchodzi na bardziej słoneczne części rośliny. Ślimak, który musi wykarmić pasożyta, musi też dłużej żerować.